Jak śpiewał 30 lat temu David Gilmour, „Na zawsze obarczeni pragnieniem i ambicją, jest wciąż niezaspokojony głód”. Słowa jednego z największych przebojów Pink Floyd dość dosadnie pasują do obecnych nastrojów rynkowych związanych z posiedzeniem Rezerwy Federalnej. Przez dwa i pół roku, odkąd Fed rozpoczął najszybszą serię podwyżek stóp procentowych od lat 80., inwestorzy desperacko wyczekiwali jakiejkolwiek wskazówki, kiedy nastąpi zmiana kursu. Brak obniżki na wrześniowym posiedzeniu byłby ogromnym zaskoczeniem. Rzeczywiście, wśród traderów debata nie dotyczyła już „czy”, ale „o ile”. Ceny rynkowe sugerowały około 40 proc. szans, że urzędnicy obniżą swoją stopę procentową, obecnie między 5,25 proc. a 5,5 proc., o 25 punktów bazowych i 60 proc. szans, że zamiast tego zdecydują się na 50 pb. Dziś już wiemy, że rynek dobrze wycenił skalę pierwszej obniżki. Scenariusz rynkowy obniżek o 100 punktów w tym roku nie wydaje się już tak nierealny jak jeszcze tydzień temu. Swoją drogą pokazuje to, jak szybko fluktuują rynkowe oczekiwania. Czego możemy się teraz spodziewać? Pierwsze reakcje rynkowe były mało optymistyczne. Indeksy amerykańskie na moment po ogłoszeniu decyzji podniosły się, by finalnie zamknąć środową sesję lekko poniżej zera. Kolejnego dnia widać już jednak było nieco bardziej entuzjastyczną rynkową reakcję, przynajmniej w przypadku rynków azjatyckich oraz indeksów amerykańskich. Co ciekawe, dość pozytywna informacja z USA niespecjalnie wpłynęła na wyniki krajowych indeksów. Trzeba jednak uczciwie dodać, że na zachowanie WIG20, najbardziej podatnego na tendencje zewnętrzne krajowego indeksu, mocno wpłynęły silne spadki Allegro po wynikach kwartalnych. Co wydarzy się dalej? W nieco dłuższym okresie kluczowe jest, czy przeważą słowa Jerome’a Powella o braku zakończeniu walki z inflacją, czy wybrzmiewające z ogłoszonych projekcji przesunięcie ciężaru decyzyjnego z inflacji na rynek pracy. To tutaj może rozgrywać się rynkowa walka w następnych tygodniach. Patrząc na średni termin, cykle obniżek stóp tradycyjnie wiązały się ze spadkami na rynkach, niespowodowanych oczywiście przez same decyzje monetarne, ale towarzyszące im okoliczności. Obniżki na początku XXI wieku miały miejsce podczas pęknięcia bańki internetowej; te, które rozpoczęły się w 2007 r., zbiegły się z krachem na rynku, który towarzyszył światowemu kryzysowi finansowemu. Gołębi zwrot, który rozpoczął się w 2019 r., początkowo podniósł ceny akcji, ale efekt ten został następnie przyćmiony przez wybuch pandemii Covid-19. Dzisiaj jednak rynek jest w zupełnie innym miejscu niż w tych przypadkach. Co prawda jesteśmy po silnej serii wzrostów, ale ponadto zagrożenia gospodarcze co najwyżej tylko gdzieś pojawiają się, daleko na horyzoncie. Ale nie bez powodu „kup plotki, sprzedaj fakty” jest tak trwałą mantrą na rynkach finansowych. Mimo że perspektywa obniżek stóp przyspiesza tętno inwestorów, ich rzeczywiste nadejście często okazywało się rozczarowujące.