Mija kolejny „ciekawy” rok na rynku kapitałowym i ogólnie na świecie. Po dwóch pandemicznych latach wydawało się, że ludzie, w tym inwestorzy, będą mogli odetchnąć i poczuć powrót do normalności. Szczepienia faktycznie osłabiły działanie wirusa Covid-19 i problemy z nim w 2022 r., rzutujące na kondycję gospodarki, były w Chinach, ale nie w USA czy Europie. Natomiast pojawił się inny duży geopolityczny, gospodarczy i socjalny problem w postaci agresji Rosji na Ukrainę.
Fakt wojny blisko Polski miał jednoznacznie negatywny wpływ na nastawienie do warszawskiej giełdy, chociaż po pierwszej panicznej wyprzedaży nastąpiło też mocne odbicie. Później jednak przerodziło się to w coraz głębsze osuwanie się indeksów, aż do październikowego dołka, kiedy to plany polityczne wprowadzenia podatków od zysków nadmiarowych dla spółek zdołowały wyceny. Z tego projektu w zdecydowanej części się wycofano, a GPW odbiła i w ostatnich tygodniach WIG był nawet silniejszy niż indeksy parkietów rozwiniętych. Nie zmienia to jednak faktu, że cały rok 2022 upłynął pod znakiem bessy.
Można założyć, że nawet gdyby nie wybuchła wojna, nie byłby to dobry rok dla akcji z racji powszechnych podwyżek stóp procentowych. Jednak można też przyjąć, że te podwyżki mogłyby nie być tak agresywne, gdyby nie skok cen surowców i energii wywołany wojną i zamrożeniem stosunków gospodarczych z Rosją, co dołożyło parę punktów procentowych do inflacji. Dodatkowo przez wojnę wzrosła wycena ryzyka dla Polski, a stracił złoty. To także miało wpływ na inflację.
Wydaje się jednak, że kryzys surowcowy zostaje powoli zażegnany. Rekordowo drogi pozostaje węgiel energetyczny, drogi jest też gaz, ale póki co nawet mroźniejszy okres zimy nie spowodował jakiegoś mocnego drenażu magazynów w Europie. Wygląda na to, że gazu spokojnie wystarczy w tę i w kolejną zimę, a najczarniejszy scenariusz, zakładający limity zużycia, się nie zrealizuje. Ropa naftowa jest tańsza niż przed wybuchem wojny. Mocno spadły też ceny surowców rolnych. To wskazuje, że wzrost inflacji, może poza początkiem roku, powinien być zażegnany, jednak nie oznacza to szybkiej zmiany nastawienia banków centralnych. Wysokie stopy mają zdusić inflację i zbliżyć ją do niskich, jednocyfrowych poziomów, a więc zgodnych z celami inflacyjnymi EBC czy Fedu.
Po tak zmiennych ostatnich trzech latach, z niemalże nieprzewidywalnymi wydarzeniami, jakiekolwiek próby przedstawiania scenariuszy na przyszły rok to zadanie mocno karkołomne. Niemniej robi się to, bo coś w modelach założyć trzeba. Jeśli miałby to być pierwszy od trzech lat rok bez zdarzeń nadzwyczajnych o tak dużej skali, jak pandemia czy wojna, to pewnie będzie to i tak rok trudny, bo recesyjny. Gospodarkę globalną odłączoną od kroplówek banków centralnych, z jednak napiętymi budżetami poszczególnych państw, może czekać trudny okres. Na to szykują się już polskie firmy. Dobrze problemy sektora przemysłowego widać w ostatnim zachowaniu kursu Kęt po słabszych wynikach wstępnych za IV kw. oraz oczekiwanym pogorszeniu zyskowności w całym 2023 r. Z kolei liczba ogłoszeń na portalu pracuj.pl jest w wyraźnie spadkowej tendencji, sygnalizując zbliżające się pogorszenie na rynku pracy. Tymczasem wiele spółek zmaga się jeszcze ze wzrostem kosztów, mając w perspektywie słabszy popyt na dobra i usługi w 2023 r. To znów nie jest za dobre środowisko dla poprawy poziomów indeksów, bo może okazać się, że wskaźnikowo wcale nie jest tak tanio, jak się wydaje.