Przyglądając się różnego rodzaju wskaźnikom światowej gospodarki, trudno oprzeć się odczuciu, że w najbliższych kwartałach globalne spowolnienie przybierze na sile, co będzie oznaczało faktyczną recesję.
Na początek weźmy indeksy i subindeksy PMI, gdzie różnica między nowymi zamówieniami a zapasami sugeruje poziom globalnego PMI przemysłowego w rejonie 40 punktów, czyli mocno recesyjnym. To w połączeniu ze wskaźnikami nastrojów konsumentów oraz zarządów, jak i wskaźnikami wyprzedzającymi OECD daje w sumie jednoznacznie negatywne prognozy dla globalnej gospodarki na najbliższe kwartały.
Za dużą część tych prognoz odpowiadają warunki monetarne. Czas, ilości i skala podwyżek stóp procentowych dopiero zaczynają bowiem odbijać swoje piętno na realnej gospodarce. W Europie dodatkowo mamy kryzys energetyczny i wojnę, a w Chinach ciągnące się lockdowny, które istotnie wpływają na kondycję całego spektrum rynków wschodzących.
Zerkając na główną gospodarkę świata, widzimy z jednej strony wyraźne gospodarcze spowolnienie, które ciągnie się od kilku kwartałów, ale z drugiej strony – traktując niektóre subindeksy PMI z odpowiednim wyprzedzeniem – można nieśmiało wskazywać na możliwy dołek spowolnienia gdzieś w nadchodzącym roku. Mam na myśli na przykład ponownie różnicę między nowymi zamówieniami i zapasami z wyprzedzeniem czterech miesięcy czy indeks nowych zamówień publikowany przez Philly Fed z wyprzedzeniem sześciu miesięcy.
Oczywiście w tych niepewnych warunkach geopolitycznych, z wojną za naszą wschodnią granicą, ale też z konfliktem na linii USA–Chiny, jak i z trudnymi do oszacowania skutkami globalnego zacieśnienia monetarnego trudno dokładnie wyznaczyć głębokość i czas trwania globalnej recesji. Niemniej jednak w przypadku inwestycji w akcje warto póki co pozostać na pozycjach defensywnych, bo mimo wyraźnie niższych wycen papierów na giełdach wciąż brak jest sygnałów, które mogłyby potwierdzić zasadność podstawiania rąk pod spadające walory.