W kolejnym komentarzu nawiążę do pomysłu podatku od nadmiarowych zysków, tzw. windfall tax, który jest w planach lub jest wprowadzany w wielu krajach europejskich i co do zasady zgadzam się, że w jakiejś formie może to być sprawiedliwa danina. Wszak faktycznie nie jest to pomysł polski, ale powstały na szczeblu europejskim, chociaż w wersji polskiej pierwotnie miał być niemalże powszechny.
O jego kształcie sporo napisałem w poprzednim artykule, ale też poświęcony on był wpływowi sposobu komunikacji tej daniny na rynek. Stawiałem wówczas pytanie, czy sondowanie rynku w taki sposób (czyli komunikacja pomysłu via Twitter, bez uszczegółowiania, z nieprecyzyjnymi szacunkami) ma jakikolwiek sens.
Wygląda na to, że to sondowanie nie miało sensu. Według informacji medialnych podatek w kształcie anonsowanym przez Ministerstwo Aktywów Państwowych ma być odrzucony, bo proponowany mechanizm ma zostać zastąpiony zamrożeniem cen prądu dla gospodarstw domowych.
Drugi projekt premiera Mateusza Morawieckiego to ustalenie maksymalnej ceny energii elektrycznej dla małych i średnich firm, samorządów oraz odbiorców wrażliwych, jak szkoły czy szpitale. Z tych pomysłów mają spłynąć potrzebne środki, chociaż windfall tax może wrócić, tylko w innej formie, a więc pewnie już bez obejmowania całej gospodarki, a bliżej rozwiązania proponowanego przez Unię Europejską. Te pogłoski pojawiły się nieco ponad tydzień od kontrowersyjnej propozycji MAP.
Gdyby dotyczyło to tylko międzyresortowych konsultacji bez wyciągania ich publicznie, miałoby to sens. Natomiast komunikowanie podatku w wysokości kilkunastu miliardów złotych, a później wycofywanie się z niego, na gruncie decyzji inwestycyjnych ma potężne implikacje.