Załatwmy sprawę od razu. Mało kto wierzy, że program „Na start” wystartuje. Rynek jest zmęczony kolejnymi zapowiedziami, kolejnymi sprzecznymi informacjami, wojnami w koalicji o te dopłaty. Idealny moment, by program odwołać. Odwoła go pan?
Nie. Programy mieszkaniowe, które przygotowało Ministerstwo Rozwoju i Technologii, nie powstają dla polityków, którzy już dawno zaspokoili swoje potrzeby mieszkaniowe. Powstają dla Polaków, którzy oczekują od nas wsparcia. Ci, którzy wiedzą, w jakim stanie jest polska gospodarka, doskonale rozumieją, że rynek potrzebuje wielokierunkowych działań.
A Polacy potrzebują nie tylko
budowanych przez państwo mieszkań komunalnych i społecznych z regulowanym
czynszem. Zakładający rodziny młodzi Polacy, Polacy rozpoczynający karierę
zawodową chcą mieć szansę na zakup mieszkania.
Dziś niewielu tę szansę ma. Mieszkania drożeją od lat, a kredyty hipoteczne w Polsce są najdroższe w Europie. Czy na mieszkania w Polsce ma być stać tylko inwestorów?
Polacy przestali wierzyć w powodzenie programu, który miał działać od lipca. Pośrednicy mówią, że wielu klientów na dopłaty już nie czeka.
Programowi kibicuje naprawdę wiele osób. Dostajemy sporo e-maili. Ostatnio napisała do nas rodzina nauczycieli z czwórką dzieci, mieszkająca kątem u teściów. Udało się jej kupić działkę pod stosunkowo nieduży dom. Rodziny nie stać jednak na kredyt na budowę domu na rynkowych warunkach. Raty wyniosłyby ponad 3,7 tys. zł.
Ta rodzina, jak wiele innych, czeka na kredyt „Na start”, którym można będzie
sfinansować nie tylko zakup mieszkania – i na rynku pierwotnym, i na wtórnym – ale też budowę domu czy partycypację w TBS/SIM i wkład mieszkaniowy w
spółdzielni. Przykładowa
para nauczycieli to przecież nie spekulanci, nie deweloperzy, ale rodzina z
dziećmi, które będą kiedyś pracować na nasze społeczeństwo.