W wyniku ostatniej fali wzrostowej WIG zyskał prawie 30 proc., a ponad 100 spółek z szerokiego rynku przebiło ten wynik z nawiązką. Czy to wciąż fala B w ramach trójki Elliotta, która stanowi klasyczną pułapkę, czy jednak formacja V, która bessę kończy?
Wydaje mi się, że na to pytanie nikt teraz nie potrafi odpowiedzieć prawidłowo. Trzeba pamiętać, że teorie Elliotta i Dowa, które dokładnie opisują schemat, w którym po fali B następujące fala C, czyli fala rozczarowania, były tworzone na przełomie XIX i XX wieku, a więc wtedy, gdy kryzysy miały charakter czysto finansowy. Natomiast obecny kryzys ma zupełnie innych charakter, zdrowotny, który dopiero przyniesie reperkusje finansowe. Ponadto 100 lat temu banki centralne stały z boku i nie reagowały na kryzysy tak, jak to robią obecnie – dosypując do niego góry pieniędzy. W kontekście tych dwóch zasadniczych różnic, stare teorie opisujące rynek mogą się mylić i być może trzeba stworzyć nowe.
Mamy do czynienia z sytuacją zupełnie niespotykaną, ale czy fakt, że ten kryzys uderza z dwóch stron bezpośrednio w gospodarkę realną i pośrednio w system finansowy, nie skłania jednak do scenariusza, że ta fala C wystąpi, a dołki zostaną pogłębione?
Też się skłaniam do takiej opinii, ale to jest moje subiektywne zdanie. Jak patrzę na charakter trwającego odbicia, to dostrzegam, że Dow Jones odrobił 50-proc. załamania. DAX zrobił podobnie, a CAC40 zatrzymał się na 38,2-proc. zniesieniu. Takie zasięgi wpisują się w teorię. Żeby jednak fala B okazała się pułapką, musi przyjść moment, że mimo dobrych nastrojów rynek nie będzie dalej rósł. Musi też się okazać, że w tym ruchu wzrostowym uczestniczyło sporo spekulantów, na co wskazują w sumie dane biur maklerskich czy to w Polsce czy w Wielkiej Brytanii. Wygląda więc na to, że na rynek akcji ściągnęły "hot money", czyli ci którzy chcą szybko i dużo zarobić. I moim zdaniem oni na tym rynku nie zostaną. Spróbują zagrać i uciekną. To wydaje się potwierdzać zachowanie niektórych spółek, jak Biomed Lublin czy CCC. Wahania kursów są tam szalone i nie mają żadnego pokrycia w realiach. Generalnie obecną sytuację porównałbym do złamania ręki – samo złamanie trwa ułamki sekund, ale dochodzenie do siebie kilka miesięcy. I myślę, że to samo czeka rynki. Jeśli zaczną pojawiać się złe raporty finansowe spółek i notowania zaczną się osuwać o 1 czy 2 proc., to będzie to dla inwestorów psychicznie bardzo wyczerpujące.