Milion dolarów za polski obraz

Kto wygra aukcyjną rywalizację – Fangor czy Opałka?

Publikacja: 24.11.2018 14:14

Krajowy rynek sztuki przekracza kolejną granicę cen. Pierwszy raz powojenny obraz ma wycenę szacunkową prawie 3 mln zł. 29 listopada na aukcji w Desie Unicum (www.desa.pl) wystawiony zostanie obraz Fangora z estymacją 2,2–2,8 mln zł. Obraz z 1969 roku (203 na 203 cm) wystawiany był w Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku. Jest trochę inny niż od lat sprzedawane obrazy Fangora.

Dotychczas rekord cenowy, jeśli chodzi o sztukę współczesną, należał do Romana Opałki (1931–2011). W grudniu 2016 roku na aukcji w Desie Unicum tzw. liczony obraz Opałki osiągnął cenę 2,3 mln. zł. Padały komentarze, że jest to „absolutny rekord sprzedaży dzieła sztuki współczesnej w Polsce".

Czy teraz Fangor przegoni Opałkę? Trudno wyobrazić sobie, że spadnie z licytacji obraz, któremu poświęcono specjalną dyskusję przed aukcją. Wzięli w niej udział marszand Andrzej Starmach oraz kolekcjoner Wojciech Fibak. Mówi się, że obraz osiągnie cenę miliona dolarów. Ale w ofercie jest też obraz Opałki z równie wysoką estymacją 2,2 –2,8 mln. zł.

Kto wygra rywalizację?

Starmach, nasz najwybitniejszy marszand, w dyskusji przekonywał jak zwykle, że w Polsce nie jest możliwy prawdziwy rynek sztuki, to znaczy taki jak na świecie. Starmach w przyszłym roku po raz osiemnasty (!) weźmie udział w najbardziej prestiżowych światowych targach sztuki Art Basel w Bazylei.

Co roku trzeba przejść ostrą selekcję, żeby wziąć udział w targach. Z dużym wyprzedzeniem trzeba przedstawić targową ofertę do akceptacji organizatorom. Starmach często wozi do Bazylei najlepsze dzieła np. Henryka Stażewskiego, Edwarda Krasińskiego i Magdaleny Abakanowicz.

Opałka i Fangor współzawodniczyli ze sobą. Znałem obydwu artystów towarzysko. Pamiętam kameralną uroczystość, podczas której minister kultury RP uhonorował Opałkę medalem Gloria Artis. Nagrodzony, poza kontekstem, nieoczekiwanie zaczął opowiadać o swojej rywalizacji z Fangorem... Widać było, że od lat niepokoi go, kto wygra?

Moim zdaniem cena 2,3 mln zł za wyjątkowy obraz wielkiego malarza Romana Opałki to w istocie niedużo. Jest nas, Polaków, prawie 40 milionów. Tak liczny naród nie może więcej zapłacić za dzieło swojego wielkiego artysty? Dla świata cena 2,3 mln zł to był sygnał, że obrazy Opałki mają tyle kosztować. Nie więcej! Tylko na tyle bowiem wyceniany jest przez swoich rodaków.

Często odczuwam brak badań socjologicznych dotyczących krajowego rynku. Ciekawe byłyby wyniki ankiety przeprowadzonej przez instytucję całkowicie niezależną od handlarzy sztuką, jaki wpływ na cenę ma fakt, że obraz wystawiany był w prestiżowym muzeum. W jakim stopniu polski klient dostrzega takie fakty?

Do dyskusji pozostawiam pytanie, ilu Polaków jest w stanie zapłacić dziś równowartość miliona dolarów za dzieło polskiej sztuki współczesnej. Tu nie chodzi o pieniądze! Hamulcem postępu jest tylko wyobraźnia.

Pisałem w „Parkiecie", kiedy Roberto Salvadori wydał książkę „Piękno i bogactwo" o amerykańskich kolekcjonerach z pierwszej dekady XX wieku. Mamy tam postać ubogiego Alberta Barnesa, syna rzeźnika, który dorobił się fortuny i w pierwszym(!) pokoleniu sam kupował nowatorskie malarstwo. Hojnie płacił! Amerykańscy oraz rosyjscy kolekcjonerzy byli otwarci na sztukę. Mniej więcej w tym samym czasie hr. Raczyński kupował anachroniczne obrazy, na które w Muzeum Narodowym w Poznaniu patrzę z wielkim wstydem.

Urealnienie cen obrazów po komunizmie

Byłem świadkiem, jak polski rynek przekraczał kolejne bariery cenowe. Bariery psychologiczne. Po komunizmie trzeba było urealnić ceny polskiej sztuki, zwłaszcza współczesnej. Podjął się tego najpierw Mirosław Zeidler z Gdańskiego Kantoru Sztuki.

Na przykład w niedzielę 1 kwietnia 1990 roku zorganizował w nowiutkim wówczas hotelu Marriott aukcję, na której oficjalnie padły sensacyjne ceny. Trąbiła o nich państwowa telewizja. Nowe ceny poszły w świat.

Obserwatorzy aukcji komentowali, że licytacje były wyreżyserowane, ale z jednoznacznie szlachetną intencją! Zeidlerowi chodziło o to, żeby szokująco niskie ceny z czasów PRL nie deprecjonowały polskiej sztuki. Do tamtych pierwszych katalogów aukcyjnych pisałem teksty o rzekomo wielkich polskich tradycjach miłośnictwa sztuki. To były dwujęzyczne katalogi. Do dziś zachwyca tamta oferta, obrazy np. Eugeniusza Markowskiego lub Jerzego Skarżyńskiego.

Przypadkiem widziałem wtedy następującą sytuację. W Warszawie obok hotelu Forum był salon państwowej Desy. Na wystawie stał obraz Jerzego Dudy Gracza z uwidocznioną niską ceną rodem z PRL. Kiedy wieczorem przechodziłem tamtędy, widziałem, jak pracownik specjalnie przyszedł, aby zmienić cenę obrazu na wielokrotnie wyższą, bo usłyszał w telewizji, że na aukcji Zeidlera padły rekordy.

Kolejno do urealniania cen zabrali się kolekcjonerzy Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski z firmy Art-B. Licytowali bez opamiętania, przepłacali. Wyśrubowali ceny. Tylko dzięki nim wyszły na rynek znakomite obrazy.

Jest wybór

W naukowym czasopiśmie „Santander Art and Culture Law Review" finansowanym przez bank Santander w nr. 1/2016 przeprowadziłem wywiad rzekę z Andrzejem Starmachem. Mówimy tam o śmiesznie niskich cenach polskiej sztuki.

Nadal nasz rynek nadrabia ogromne zaległości, nie tylko z czasów PRL. Przed wojną w Polsce też nie było rynku sztuki. Był zaledwie nędzny zalążek. Pisze o tym Sławomir Bołdok w książce „Antykwariaty artystyczne, salony i domy aukcyjne" (Neriton 2004). Książka ma nakład zaledwie 400 egzemplarzy, to też mówi o słabej kondycji naszego rynku.

Na aukcji Desy Unicum 29 listopada obok wspomnianego obrazu Fangora będą bajecznie piękne obrazy Henryka Stażewskiego. Czysta poezja!

Są też zdecydowanie tańsze obrazy mniej znanych artystów, którzy dopiero startują na aukcyjnym rynku. Jeżeli obrazy Tadeusza Kalinowskiego czy Jana Pamuły krążyć będą na wielkich aukcjach, to zostaną wypromowane i prawdopodobnie podrożeją.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę