Wojna celna rozkręca się na dobre, a na giełdach nadal panuje nerwowa atmosfera - tak w dużym skrócie można opisać środowe wydarzenia rynkowe. Jeśli szukać jakiś pozytywów, to warto wspomnieć o tym, że tym razem udało się uniknąć paniki.
Od początku dnia na europejskich rynkach dominował kolor czerwony i nie inaczej było na GPW. Już po pierwszej godzinie handlu WIG20 spadał o około 2 proc., co było też odpowiedzią na zgaszony optymizm na Wall Street, który pojawił się we wtorek. Jakby tego było mało znów dostaliśmy nową dawkę informacji na temat ceł. Odwet na Stanach Zjednoczonych zapowiedziały zarówno Chiny, jak i Unia Europejska. Jeśli więc ktoś szukał kontynuacji odbicia, którego byliśmy świadkami we wtorek na GPW, ten srodze się rozczarował. W miarę upływu kolejnych godzin WIG20 nie tylko nie szukał odreagowania spadków, ale wręcz je pogłębiał. Argumentów do tego by kupować przecenione akcje nie dostarczyli także inwestorzy amerykańscy. Atmosfera na Wall Street po rozpoczęciu handlu była niejednoznaczna, a indeksy nie mogły obrać kierunku.
Nowa giełdowa rzeczywistość
Pocieszający był jednak fakt, że inwestorzy na GPW nie rzucili się do masowej wyprzedaży akcji, jak to było jeszcze kilka dni temu. Ostatecznie WIG20 stracił na wartości 3 proc. Oczywiście w normalnych warunkach wynik ten należałoby uznać za bardzo słaby, ale przecież świeżo w pamięci mamy jeszcze spadki przekraczające nawet 6 proc. Inwestorzy muszą się oswoić z tym, że żyjemy w zupełnie nowej rzeczywistości rynkowej.
Na innych rynkach nadal cierpi przede wszystkim ropa naftowa. Jej notowania po południu spadały o ponad 5 proc. i tym samym odmiana WTI była handlowana już po 56,3 USD za baryłkę. Tylko w ciągu ostatnich pięciu dni notowania ropy naftowej spadły już o ponad 20 proc.