Dostatnie święta zapewnią ci bony dewizowe Banku Pekao. W PRL uprawniały do zakupu luksusowych towarów dostępnych jedynie w sklepach Peweksu. Teraz, kiedy licytowane są na aukcjach numizmatycznych, po ich sprzedaży żyć będziesz dostatnio i beztrosko.
Na ostatniej katalogowej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl) za 2 tys. zł sprzedano np. 5 dolarów z 1960 r. (cena wyw. 500 zł). Nie był to nawet bon tylko tzw. wzór kasowy. Kasjerki miały urzędowo wydrukowane kolorowe obrazki. Sprawdzały, czy bon dewizowy Banku Pekao, którym płaci klient, jest autentyczny.
Bony o określonych nominałach i seriach licytowane są na rynku. Większość Polaków nadal nie wie, że mają one wartość finansową. Takie rupiecie poniewierają się w polskich domach, często wyrzucane są na śmietniki. Od lat namawiam czytelników „Parkietu", aby przeszukiwali domowe szuflady, strychy i piwnice w poszukiwaniu przedmiotów, które zyskały cenę na wolnym rynku.
Pamiętam, jak na początku tego stulecia na giełdzie kolekcjonerskiej w katowickim Spodku chodził facet i trajkotał: bony kupię, bony kupię... Handlarze pukali się w czoło, że facet popił lub zwariował. A on proroczo przeczuł, że bony dewizowe wejdą kiedyś na rynek numizmatyczny, który wówczas był jeszcze w powijakach.
Rynek polskich numizmatów ostro ruszył do przodu dopiero po nowojorskiej aukcji kolekcji poloników Henryka Korolkiewicza w grudniu 2000 r. Rekordowe ceny osiągnięte w wyniku licytacji pokazały, jak bardzo niedowartościowane były zabytkowe polskie monety. Nastąpił rewolucyjny przełom. To był sygnał dla świata, że odtąd rynek polskich numizmatów będzie się gwałtownie rozwijał.