Peel Engineering Company było brytyjskim przedsiębiorstwem specjalizującym się w budowie łodzi. To ma sens, zważywszy, że mieściło się na wyspie Man leżącej w połowie drogi między Irlandią a Wielką Brytanią. Oprócz łodzi z włókna szklanego produkowano tam również osłony motocyklowe, krótko gokarty Peel Manxcart oraz właśnie mikroauta, których karoseria także wykonana była z lekkiego włókna szklanego. To były oczywiście małe serie, a czas produkcji krótki, od 1962 do 1966 roku. Powstały dwa modele: Peel P50 i jego następca Peel Trident. Potem jeszcze przez kilka lat wytwarzano większy wóz Peel Viking Sport, ale ostatecznie firma przestała istnieć w 1974 roku.

Poznajmy lepiej nasze urocze „toczydełka". Peel P50 do dziś jest najmniejszym seryjnie produkowanym autem dopuszczonym do ruchu. Jako taki figuruje nawet w Księdze rekordów Guinnessa. Ma 134 cm długości, 132 cm wysokości i 99 cm szerokości, waży 59 kg i mieści tylko jedną osobę. To pojazd trzykołowy, bez biegu wstecznego – by zawrócić, trzeba było wysiąść i obrócić go o 180 stopni. Rozpędzał się do 61 km/h. I był głośny, co nie sprzyjało zainteresowaniu kierowców. Nie powtórzono tych błędów przy projektowaniu następcy.

Peel Trident co prawda również porusza się na trzech kołach, jest jednak większy, szybszy i praktyczniejszy, ponieważ mieści dwie osoby. Tu długość wynosi „aż" 183 cm, szerokość 107 cm, waga 90 kg. Niewielki silnik o pojemności 49 cm sześc. o mocy 6,5 KM napędza tylne koła łańcuchowo, za pośrednictwem trzybiegowej skrzyni manualnej. Motor wystarczył, by rozpędzić się do 75 km/h. Taki pęd w tym maleństwie musi być nie lada przeżyciem, ale warto pamiętać, że nie ma w nim żadnych kontrolowanych stref zgniotu. Z punktu widzenia oszczędności jest jednak idealny – zużycie paliwa to 2,5 litra na 100 km!

Oba auta marki Peel to kolekcjonerskie perełki i wielka rzadkość. Modelu P50 powstało 55 sztuk, Tridenta niespełna 90. Szacuje się, że do dziś przetrwało kilkanaście egzemplarzy. Ten, który widać na zdjęciach, wystąpił swego czasu w magazynie „Top Gear". Dopełnieniem sławy jest obecność na pamiątkowym znaczku wydanym na wyspie Man w 2006 roku. Szacuje się, że na aukcji osiągnie cenę nawet 100 000 dolarów.