Niemniej, jak pisała w tym tygodniu „Rzeczpospolita”, od 24 stycznia na unijne rynki weszły produkty z mąką ze świerszczy, a wartość rynku owadów jadalnych osiągnie 9,6 mld dol. do 2030 r., przy średniorocznym tempie wzrostu 28,3 proc. Owady są przerabiane głównie na mąkę, z której następnie mogą powstawać chipsy, bułki, chleb czy ciasta. UE dopuszcza już do spożycia przez ludzi trzy gatunki owadów: świerszcze, szarańczę wędrowną i mącznika młynarka.

Wzrost ten ma być napędzany czynnikami środowiskowymi. Inne źródła białka mają bowiem wysoką emisję gazów cieplarnianych, zwłaszcza hodowla przemysłowa zwierząt. W wyniku splotu różnych okoliczności, rosnących cen energii, ziemi, wody, rośnie zapotrzebowanie na białko jak najmniej obciążające środowisko, co jest ważne także w obliczu wzrostu znaczenia idei ESG. – Produkcja białka z owadów wymaga dużo mniej energii, wody i przestrzeni, to są gigantyczne różnice. Tu większość branży widzi zalety, zwłaszcza w porównaniu z produkcją wołowiny oraz innych tradycyjnych zwierząt hodowlanych – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Michał Pokorski, prezes HiProMine.

Wyzwaniem jest marketing, stąd też właśnie forma mąki, w której te produkty trafiają do sklepów. Najmniej odstrasza ona klientów w Europie. O ile Europa jest – i zdaniem ekspertów pozostanie – owadosceptyczna, o tyle Azja i Pacyfik pozostaną mocne na rynku owadów jadalnych. Wzrost tamtejszego rynku tłumaczy się różnymi czynnikami, jak doświadczeniem i ugruntowaniem komercyjnym hodowli owadów jadalnych, ale podstawą jest właśnie pozytywne nastawienie konsumentów do spożywania owadów.

Kluczowi gracze na rynku owadziego białka to Ynsect z Francji, Protix z Holandii czy Enterra Feed Corporation z Kanady.