Grzegorz Domański: Bo mówiło się, że ministerstwo przekształceń własnościowych jest bękartem i z tym bękartem trzeba skończyć.
Jan Krzysztof Bielecki: I dlatego teraz musimy koniecznie stworzyć urząd Prokuratorii Generalnej. (...) Lepiej coś nowego utworzyć, bo przyjdą nowi ministrowie, nowi politycy. Jeżeli chcemy problem uchwycić od strony strukturalnej, to musimy odnieść się do polityki. Jeśli chcemy mówić o pewnych sprawach technicznych, jak o problemie np. prezesa Stypułkowskiego, to wchodzimy w inną funkcję, chociaż też nie za bardzo. Musimy sobie przecież odpowiedzieć, czy chcemy mieć kapitał zagraniczny, czy nie. Czy chcemy mieć poprawność arbitrażową, czy chcemy iść na jakieś wojny.
Dariusz Jarosz: Skoro weszliśmy w obszar polityki, zapytam, na ile Skarb Państwa może podejmować apolityczne decyzje?
Jacek Socha: Ministrem skarbu można być dobrym lub złym, podejmującym dużo lub mało decyzji. Można mieć trafne lub złe decyzje, ale nie wyobrażam sobie, by można było powiedzieć, że inaczej sprawuje się nadzór i prywatyzuje, jeżeli reprezentuje się prawicę, inaczej centrum, a jeszcze inaczej, kiedy jest się przedstawicielem lewej strony. Uważam, że rząd w polityce prywatyzacyjnej - właśnie to jest ta różnica - może podjąć różne decyzje - o skali prywatyzacji, zakresie, kierunkach. Natomiast minister skarbu powinien być osobą, która wykonuje to, co dany rząd zamierza zrobić. Rozdzielanie sposobu zarządzania własnością z powodu reprezentowania jakiejś opcji jest błędne. Oczywiście powstaje pytanie, czy minister skarbu państwa powinien w ogóle być ministrem? Jest to bowiem inaczej usytuowany organ, który ma przeprowadzić zmiany właścicielskie, sprawować nadzór właścicielski w majątku państwowym. W moim mniemaniu, decyzje, te które już podjąłem i które zamierzam podjąć w sprawach prywatyzacyjnych oraz nadzoru właścicielskiego, były i są apolityczne. Są oczywiście związane z kierunkami działania rządu, są wynikiem debat politycznych. W najbliższym czasie czeka nas w Sejmie debata na temat kierunków zmian prywatyzacyjnych w PKO BP, BGŻ, PZU, PGNiG oraz KGHM. I na pewno będą to dyskusje polityczne, z których mogą być wysunięte polityczne wnioski. Ale wnioski stają się dla ministra skarbu wytyczną, zaleceniem, ewentualnie poleceniem. Natomiast w trakcie realizacji każdy minister skarbu powinien kierować się tym, co wynika z normalnej praktyki działania rynku finansowego. Przecież sprzedając czy prywatyzując wchodzi się w różnego rodzaju elementy rynku finansowego. Użyte techniki i metody nie zależą wtedy od koloru kapelusza politycznego na głowie.
Witold Orłowski: (...) Wiemy, że państwo powinno wyzbyć się własności. Wystarczy, że wybierzemy strategię, czy maksymalizujemy przychody budżetu, czy też nie. Problem się pojawia wtedy, gdy mówimy o aktywnym zarządzaniu majątkiem, a nie o prywatyzowaniu. Trochę prowokacyjnie mówiłem o aktywnym bądź pasywnym właścicielu. Chodziło mi bowiem tylko o stwierdzenie faktu, że jeśli państwo nie ma interesu właścicielskiego w firmie, to powinno ją sprywatyzować. Jeśli ma interes, to musi się jako właściciel zachowywać aktywnie. Jest pytanie, czy takim właścicielem może być minister skarbu państwa? Rozdzielmy dwa typy interesu. Pierwszy jest czysto ekonomiczny, tzn. taki, że państwo jest inwestorem i chce lokować swoje nadwyżki i mieć z tego tytułu odpowiedni strumień dochodów. W przypadku Polski można się oczywiście kłócić, czy jest tego typu potrzeba, zważywszy że my nie mamy nadwyżek budżetowych, które możemy lokować. Powiedzmy jednak, że jest to sytuacja wyobrażalna. Wówczas minister nie jest właściwą osobą do zarządzania, bo zarządzanie to proces, w którym trzeba podejmować ryzyko i nie można robić tego w sposób pasywny. Trzeba i kupować, i sprzedawać i w gruncie rzeczy mówimy o tym, co na świecie robi się, powołując specjalny fundusz inwestycyjny, który zarządza aktywami państwa, fundusz przyszłych pokoleń, fundusz rozwoju. Druga sytuacja, pewnie najtrudniejsza, polega na tym, że przedsiębiorstwo znajduje się we władzy państwa i nie powinno być sprywatyzowane. Nie dlatego, że przysparza ogromnych dochodów, ale dlatego, iż z jakiegoś powodu uważamy, że realizuje jakieś dodatkowe, inne funkcje, poza funkcjami kapitałowymi. Wówczas mamy bardzo poważny problem - jak zarządzać. Mamy problem z ustaleniem, czy te funkcje są potrzebne. Każda decyzja w takiej sytuacji będzie decyzją polityczną. Nie da się od tego uciec. Nie da się uciec od nacisku grup interesów. Minister jest w tej sytuacji człowiekiem, na którym ciąży szczególna odpowiedzialność, musi z jednej strony bronić wyników finansowych firmy, z drugiej odsiewać wszelkie naciski polityczne związane z interesem grupowym, które mogą się zdarzyć.