Giełdowi inwestorzy
Zdzisław Sawicki, biznesmen z Siedlec, ma w swoim portfelu akcje o wartości ponad 40 mln zł, w tym pakiety walorów Drosedu i Krosna warte ok. 35 mln zł.Jest inżynierem. Inwestuje na giełdzie od początku jej istnienia. Zaczynał od kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Błyskotliwa karieraZdzisław Sawicki przeprowadził się do Siedlec pod koniec lat 80. Wcześniej pracował w przedsiębiorstwie państwowym związanym z energetyką El-Tor Wołomin. Był kierownikiem budowy. Zajmował się projektowaniem i wykonawstwem linii energetycznych. W 1990 r. rozpoczął własną działalność na podstawie wpisu do ewidencji działalności gospodarczej. Założył firmę Elmo--Siedlce. - Od 4 lat funkcjonuje ona jako spółka z o.o. i zatrudnia 250 osób. Jest to firma zajmująca się projektowaniem oraz wykonawstwem linii niskich i średnich napięć oraz stacji transformatorowych. Świadczymy też usługi dla telekomunikacji i wodociągów. Elmo-Siedlce współpracuje m.in. z TP SA i lokalnymi operatorami. Wykonujemy dokumentacje i linie światłowodowe - powiedział prezes Sawicki.W 1991 r. Z. Sawicki kupił Państwowy Ośrodek Maszynowy. Wziął go w leasing. W trzech ratach zapłacił za POM 750 tys. zł. Rok później siedlecki biznesmen kupił firmę obuwniczą Modex z Mińska Mazowieckiego (obecnie nazywa się Sawiren). To przedsiębiorstwo kosztowało go 70 tys. zł. W 1993 r. Z. Sawicki poszerzył swoją działalność o przetwórstwo owoców i warzyw. Za 620 tys. zł kupił firmę ze Stoczka Łukowskiego. - Wszystkie przedsiębiorstwa, które przejąłem, znajdowały się w katastrofalnej sytuacji finansowej. Dzięki temu mogłem je tanio kupić. Przejmowałem za to zobowiązania. W przypadku POM-u było to 750 tys. zł, Modeksu 1,75 mln zł, a Stoczka Łukowskiego 1,35 mln zł. Restrukturyzowałem firmy, podpisywałem porozumienia z wierzycielami. Upatrywałem sukcesu w sobie i moich doradcach. W 1998 r. wszystkie moje spółki miały łącznie sprzedaż na poziomie ok. 70 mln zł - mówi Z. Sawicki. Na razie nie planuje wprowadzenia swoich spółek do obrotu publicznego.Do swoich sukcesów Z. Sawicki zalicza też wygrany proces z Izbą Skarbową o zwrot 1 mln zł. Wraz z odsetkami otrzymał ponad 1,2 mln zł.Złoty strzał - Bank PodlaskiW 1992 r., m.in. z inicjatywy Sawickiego oraz ówczesnego wojewody Krzysztofa Tchórzewskiego (Porozumienie Centrum), powstał Bank Podlaski. Jego głównymi udziałowcami zostali miejscowi biznesmeni oraz m.in. Urząd Miasta, Sokołów, Drosed i Mostostal Siedlce. Zdzisław Sawicki został przewodniczącym rady banku. Uczestniczył w kolejnych emisjach i w 1998 r. posiadał prawie 33% akcji Banku Podlaskiego. - Zaczynałem od 14%. Moje udziały wzrosły, ponieważ nie wszyscy pozostali akcjonariusze uczestniczyli przy podwyższeniach kapitału. Jako przewodniczący rady banku zobowiązałem się do gwarantowania emisji - mówi Z. Sawicki. Bank Podlaski chciał wejść na giełdę. W czerwcu 1998 r. kupiła go nowojorska korporacja finansowa American International Group (AIG). Za jedną akcję Banku Podlaskiego o wartości nominalnej 10 zł (kapitał akcyjny banku wynosił 11,1 mln zł) zaoferowała 23,8 zł. Z. Sawicki za sprzedaż swojego pakietu otrzymał ok. 8,7 mln zł. Na transakcji zarobił brutto ponad 5 mln zł.Biznesmen z Siedlec spory zysk osiągnął też sprzedając w 1998 r. 75% walorów Huty Szkła Jedlice. - Moja firma ze Stoczka Łukowskiego kupowała od tej huty słoiki. Przyłączyłem się więc w 1997 r. do pracowników Jedlic, którzy utworzyli własną spółkę i przejęli od Skarbu Państwa majątek huty w odpłatne użytkowanie. Przedsiębiorstwo wymagało jednak sporych nakładów inwestycyjnych. Nie miałem na to wystarczających środków, więc musiałem się wycofać z projektu - tłumaczy Z. Sawicki.Zyski z akcji SokołowaŚrodki pozyskane ze sprzedaży akcji Banku Podlaskiego oraz Huty Jedlice Z. Sawicki przeznaczył na inwestycje giełdowe. Pod koniec 1998 r. siedlecki biznesmen miał ponad 7% walorów Sokołowa. Kupował je po średniej cenie 2 zł. Po fuzji tej spółki z ZM Koło, w marcu br., jego pakiet spadł do niecałych 5% d 1,56 mln walorów). W związku ze spekulacjami o wejściu do Sokołowa inwestora strategicznego kurs akcji zaczął rosnąć. Zdzisław Sawicki przyznał, że niedawno sprzedał walory. Jak twierdzi, robił to na sesjach giełdowych i nie kupiła ich Federacja Farmerów Szwedzkich (oficjalnie posiada prawie 10% akcji). Ze sprzedaży pakietu akcji Sokołowa otrzymał ponad 7 mln zł, realizując ok. 4 mln zysku. - W Sokołowie chciałem pozostać długoterminowym inwestorem. Nie miałem jednak wystarczająco dużego kapitału, aby wzmocnić swoją pozycję w akcjonariacie. Próbowałem pozyskać partnerów, ale się nie udało. Sam zaś nie mogłem rywalizować z BIG-BG i wpływać na zarządzanie Sokołowem - tłumaczy swoją decyzję Z. Sawicki.Konflikt w DrosedzieW grudniu 1998 r. Zdzisław Sawicki miał prawie 10% walorów Drosedu. Obecnie jest właścicielem już 16- -proc. pakietu i stara się wejść do rady nadzorczej spółki, twierdząc, że jest ona źle zarządzana. Nie zgadzają się z tym pozostali akcjonariusze. To jego głosy sprawiły, że czerwcowe WZA Drosedu nie przyjęło bilansu, rachunku wyników i przepływów gotówkowych. Nie skwitowało również zarządu i rady nadzorczej (Z. Sawicki drogą sądową domaga się m.in. ustanowienia kuratora w Drosedzie). Statut Drosedu mówi, że wszystkie uchwały muszą być przegłosowane większością 3/4 głosów. Z. Sawicki wraz z koalicjantami (m.in. TFI Korona) ma pakiet, który blokuje każdą decyzję walnego. Drosedem ostatnio zaczęli interesować się zagraniczni inwestorzy branżowi. Żeby przejąć ok. 50-proc. pakiet mogą kupić akcje od BIG-BG i dwóch członków rady nadzorczej. Te udziały, bez porozumienia ze Zdzisławem Sawickim, nie wystarczą jednak do skutecznego zarządzania firmą.- Zdaję sobie sprawę z tego, że mój pakiet akcji Drosedu jest języczkiem u wagi. Wynika to z takiej, a nie innej konstrukcji statutu spółki. Dziwię się, że duzi akcjonariusze Drosedu wcześniej go nie zmienili, a teraz nie chcą ze mną współpracować - mówi Z. Sawicki. Przyznaje, że wraz z koalicjantami kontroluje łącznie ponad 25% walorów Drosedu. Dzięki temu przy ewentualnym wejściu do spółki inwestora strategicznego nie będzie traktowany jak drobny akcjonariusz. - Drosed ze swoim udziałem w rynku jest atrakcyjną spółką, którą wcześniej czy później zainteresują się zagraniczni inwestorzy branżowi. Uważam jednak, że firma jest źle zarządzana. Dlatego chcę wprowadzić do rady nadzorczej swojego przedstawiciela, aby móc ją lepiej kontrolować - wyjaśnia Z. Sawicki. Jego zdaniem, postawa BIG-BG, największego akcjonariusza Drosedu, jest niezrozumiała. - Spółka sprzedała akcje w emisji publicznej po ok. 50 zł, a kilka miesięcy temu można je było kupić po ok. 20 zł. Pozyskała środki, które według mnie, zostały wydane nieracjonalnie. W 1995 r. zysk Drosedu wynosił ponad 6 mln zł, a teraz jest o połowę niższy. Pomimo tych niekorzystnych tendencji, duzi akcjonariusze byli zadowoleni z tej sytuacji - mówi Z. Sawicki. Przyznał, że on takiej sytuacji nie zaakceptowałby i rozliczyłby odpowiedzialne za to osoby. Jego zdaniem, w polskich spółkach brak jest odpowiedniego nadzoru właścicielskiego.- Za środki z emisji już cztery lata temu powinien być wybudowany nowoczesny zakład przetwórczy spełniający wszystkie normy sanitarne UE. Dzięki temu radykalnie zostałyby obniżone koszty, poprawiłaby się jakość, przez co można byłoby zdobyć rynek. A co robi zarząd Drosedu? Kupuje kurniki i zapowiada budowę zakładu po 2000 r. Mam wrażenie, że obecnie na siłę poszukiwany jest inwestor dla spółki, który udźwignąłby ciężar zaniechanych inwestycji - wyjaśnia Z. Sawicki.Rywalizacja o KrosnoZdzisław Sawicki od roku sukcesywnie skupuje akcje Krosna. W lutym br. miał ponad 5% udziałów. Teraz ma ponad 23-proc. pakiet. Chciał dojść prawie do 25% i wystąpić o zgodę na przekroczenie tego progu. Planował ogłosić wezwanie. Uprzedził go Enterprise Investors, spółka zarządzająca Polskim Funduszem Przedsiębiorczości. Po odkupieniu prawie 10% akcji Krosna od NFI Ocvata, Enterprise Investors ogłosił wezwanie prawie na 40% walorów spółki po 31 zł. Pomimo to Z. Sawicki nie wycofał się z rywalizacji o zwiększenie udziałów w Krośnie. W ubiegłym tygodniu wystąpił z wnioskami do KPWiG oraz UOKiK o wyrażenie zgody na przekroczenie progu 33% głosów w tej firmie. UOKiK zgodził się już na transakcję.Z. Sawicki wyjaśnia, że zainteresował się Krosnem, bo, jego zdaniem, spółka była mocno niedoszacowana. - Wartość księgowa Krosna wynosi obecnie ok. 136 mln zł. Żeby jednak teraz wybudować identyczną fabrykę, pozyskać taki udział w rynku i eksporcie, trzeba by na to przeznaczyć ok. 500 mln zł. Kiedy wartość rynkowa firmy spadła do ok. 65 mln zł, to zacząłem kupować jej akcje. Błędem byłoby przepuścić taką okazję - mówi Z. Sawicki. Jego zdaniem, Krosno ma przed sobą bardzo dobre perspektywy rozwoju. Zwłaszcza gdy zadba się o promocję jego marki i poprawi efektywność sprzedaży w kraju i za granicą, przy której pośredniczy Centrala Eksportowo-Importowa Minex (ma ok. 9% akcji spółki). - Krosno ma stabilny eksport. W 1998 r. wyniósł on 40 mln USD. W spółce drzemią ukryte rezerwy. Myślę, że po zracjonalizowaniu kosztów Krosno może wykazać kilkanaście mln zł zysku netto, a nie tylko 8 mln, jak jest planowane w tym roku - powiedział.Biznesmen z Siedlec kupował akcje Krosna średnio po ok. 23 zł. Jeżeli odpowie na wezwanie Enterprise Investors, zarobi na transakcji ok. 6 mln zł. - Nie zamierzam sprzedawać akcji Krosna. Traktuję swoją inwestycję fundamentalnie i chcę być inwestorem strategicznym tej spółki w długim okresie. Rozmawiałem już ze związkami zawodowymi, wyjaśniałem im swoją strategię. Wezwanie Enterprise Investors pokrzyżowało moje plany - mówi Z. Sawicki. Nie chce jednoznacznie odpowiedzieć, czy stać go na ogłoszenie kontrwezwania i zaproponowanie wyższej ceny za akcje Krosna. - Oferta funduszu naraża mnie na dużo większe koszty zwiększenia udziałów w tej spółce, jednak z tego nie rezygnuję. Powtarzam, że chcę być strategicznym właścicielem Krosna, ale nie za wszelką cenę - powiedział Z. Sawicki.Jego zdaniem, wezwanie Enterprise Investors nie zakończy się sukcesem. Swoje przewidywania opiera na rozmowach z innymi dużymi akcjonariuszami Krosna. - Swojego ok. 18--proc. pakietu nie planuje sprzedać PZU. Myślę, że jest mu po drodze ze mną. Mam już dwóch przedstawicieli w 6-osobowej radzie nadzorczej Krosna i biorę na siebie ciężar zarządzania i poprawiania wyników finansowych spółki - mówi Z. Sawicki. Według niego, akcji Krosna nie sprzeda też CEI Minex. Jeżeli to uczyni, najprawdopodobniej pozbawi się pośrednictwa przy sprzedaży eksportowej wyrobów Krosna. A ta zapewnia Mineksowi dodatkowe zyski.Lewar poprzedzony analizą- Na początku nie rozumiałem giełdy. Samo czytanie książek o inwestowaniu nie wystarczy. Na rynku trzeba być dobrym praktykiem. Żeby się sprawdzić, inwestowałem małe kwoty. Osiągałem sukcesy i mój portfel zyskiwał na wartości. Dotychczasowa stopa zwrotu z inwestycji giełdowych mnie satysfakcjonuje, zwłaszcza gdy ją porównam do zwrotu na kapitale osiąganym z prowadzonej działalności produkcyjnej - mówi Z. Sawicki. Jego portfel akcyjny ma aktualnie wartość ponad 40 mln zł. Nie wszystkie walory kupował za własne środki. Przyznaje, że korzysta z kredytu. - Lewaruję się od początku prowadzenia mojej działalności gospodarczej. Przy współpracy z bankami kupowałem przedsiębiorstwa państwowe. Później zacząłem też brać kredyty na zakup papierów wartościowych. Ich wielkość zależy od sytuacji na rynku i spółki, której akcje kupuję. Inwestując, nie podejmuję jednak pochopnie decyzji. Analiza przedsięwzięcia musi wyraźnie wskazywać, że osiągnę duży zwrot z kapitału i zarobię na obsługę kredytu - tłumaczy Z. Sawicki. Zapewnia, że przed zakupem akcji danej spółki analizuje jej akcjonariat, statut oraz całą branżę, którą ona reprezentuje. Stara się inwestować w firmy mające silną pozycję na rynku oraz możliwość znacznej poprawy zysku po wprowadzeniu pewnych działań restrukturyzacyjnych. Do takich spółek zalicza Krosno. Jego zdaniem, obecnie warto zainwestować w spółki z branży budowlanej, a wstrzymać się od zakupu walorów banków. - Interesuję się branżą budowlaną ze względu na postępującą konsolidację oraz potencjał wzrostu. Nakłady na inwestycje budowlane w przemyśle i handlu będą się zwiększać. Także w "mieszkaniówce". Czeka nas budowa autostrad i mostów. Spółki z branży budowlanej mogą więc liczyć na duży wzrost sprzedaży i zysku - mówi Z. Sawicki. Nie interesują go obecnie akcje banków. - W tym sektorze prawie rozstrzygnęła się już sprawa struktury właścicielskiej, co ma istotne znaczenie dla kształtowania się cen papierów - wyjaśnił.
DARIUSZ WIECZOREK