Technologiczny indeks Wall Street od lokalnego dna z marca bieżącego roku zyskał najwięcej na wartości w porównaniu z głównymi amerykańskimi indeksami. Nasdaq, według stanu czwartkowego maksimum, osiągnął 292 punkty, co równa się w przybliżeniu +13,5 procent. Dla porównania: Dow Jones od minimum z 10 marca podwyższył wycenę o 1208 punktów, co przekłada się na +10,3 procent. Dobre wyniki spółek sektora High-Tech zachęcały do zakupów. Tymczasem składowe S&P500 oraz Dow Jones, w szczególności sektor banków, zniechęcał stratami na skutek odpisów amortyzacyjnych oraz kryzysu na rynku kredytu. Jednak rynek w wielu przypadkach zbagatelizował straty spółek branży finansowej,
co należy rozumieć jako zaakceptowanie bieżących wyników i oczekiwanie poprawy w kolejnym kwartale. Taką sytuację potwierdza siła dolara amerykańskiego, który w piątek osiągnął najwyższą wartość od miesiąca. Uczestnicy rynku zaczęli lepiej oceniać kondycję gospodarki USA, co przełożyło się na siłę kupujących kontrakty terminowe przed rozpoczęciem piątkowej sesji na Wall Street. Czwartkowe publikacje makro okazały się nieznacznie lepsze od prognoz. Przykładowo: liczba nowo rejestrowanych bezrobotnych wskazała 342 tys. przy wcześniejszej prognozie 375 tys. Wobec powyższego rynek długu zaczął dyskontować pozostawienie kosztu pieniądza na dotychczasowym poziomie przez Fed na najbliższym posiedzeniu. Przyglądając się sytuacji technicznej Nasdaq Composite warto zwrócić uwagę na bieżące wskazania indeksu - podobny pułap notowaliśmy ostatnio w sierpniu i listopadzie 2007 roku, z tą różnicą, że wtedy były to lokalne minima. Indeks zdołał wybić się ponad przedział konsolidacji 2200-2400 pkt, który notowaliśmy od kilku tygodni. Jednak wraz z czwartkową sesją oscylator stochastyczny indeksu opuścił strefę wykupienia i skierował się ku dołowi, co sprzyja obozowi niedźwiedzia. W celu kontynuowania wzrostu musiałby się rozwinąć trwalszy trend wzrostowy.
DM AmerBrokers