Dom z odzysku

Wszyscy wkoło kupują, budują lub remontują domy. Ale są też i tacy, do których dom przyjeżdża, zapakowany na wielkich ciężarówkach. Jak to jest możliwe?

Aktualizacja: 27.02.2017 13:42 Publikacja: 30.05.2008 13:51

Trochę Zakopanego na przykład w Wielkopolsce? Dlaczego nie. Trzeba tylko na przykład na Podhalu znaleźć odpowiedni dom i przenieść go w inne miejsce. Domy drewniane. I to nie byle jakie, takie z duszą, które mają po kilkadziesiąt lat i przepełnione są historią żyjących w nich wcześniej rodzin. Różne są motywacje sprowadzania takich domów na nizinne tereny Polski. Jedni, zakochani w górach, chcą mieć chociaż ich namiastkę w postaci góralskiego domu. Inni, zauroczeni nagłym odkryciem podczas turystycznych wypadów, decydują się na kupno i postawienie gdzieś na swojej działce. Dla niektórych to sposób na dopełnienie swojego stylu życia. Decyzja o przeniesieniu się z miasta gdzieś na odludzie i poszukiwanie związku z naturą. A do tego potrzeba odpowiedniego domu. Murowane, nowoczesne przeważnie nie pasują do tych wyobrażeń. Drewnianym natomiast trudno odmówić uroku.

Warto też zaznaczyć, że często przeniesienie starej chaty jest jedynym ratunkiem na przetrwanie i ocalenie choć w małej części tradycyjnej architektury - charakterystycznej na przykład dla Bieszczad, mazowieckich równin czy wschodniej ściany Polski. Czasami ludzi urzeka nie tylko oryginalna architektura, ale także piękno samego drewna, z którego budowane są chaty (np. z modrzewia). Już od jakiegoś czasu liczba amatorów takich domów rośnie. Ale w związku z tym jest ich coraz mniej. Ale i na to można znaleźć sposób.

Jak i gdzie szukać?

Znalezienie odpowiedniego domu bez ruszania się zza biurka też jest możliwe. Wystarczy poszukać ogłoszeń w internecie, w prasie, na aukcjach. Jednak samo znalezienie nie oznacza, że to będzie ten dom, który ostatecznie kupimy. Bardzo ważne jest bowiem, aby był on w odpowiednim stanie.

Najważniejsze jest oczywiście to, jak zachowało się drewno, z którego został zbudowany dom. Tu już potrzebujemy albo minimum wiedzy o drewnie, albo po prostu musimy skorzystać z rady fachowca. Jeśli się bowiem okaże, że aż 40 lub 50 procent drewna jest nie do odzyskania po rozbiórce, to nie warto sobie głowy takim budynkiem zawracać.

Możemy na poszukiwania lub oglądanie wybranego domu zabrać ze sobą cieślę lub znaleźć specjalistę na miejscu. Dla przykładu: jeśli zauroczy nas jakaś chata w Bieszczadach, to możemy odwołać się do pomocy Bieszczadzkiego Zespołu Architektoniczno-Przyrodniczego. Jednym z głównych programów realizowanych między innymi przez tę grupę jest ochrona dziedzictwa przyrodniczo-kulturowego. Ludzie w niej skupieni chcą pomóc zabezpieczyć i wyeksponować cenne obiekty architektoniczne i przyrodnicze. Program BZAP

ma również na celu wyzwolenie w Bieszczadach trendu

projektowania i budowy siedlisk ludzkich z wykorzystaniem tradycyjnych rozwiązań architektonicznych i wzorców zagospodarowania przestrzennego.

W skład zespołu roboczego Bieszczadzkiego Zespołu Architektoniczno-Przyrodniczego wchodzą animatorzy kultury, przewodnicy turystyczni, artyści, przedsiębiorcy, cieśle itp. Są to osoby chętne do pomocy i podzielenia się swoją wiedzą, kontaktami i doświadczeniami. Udzielą porad i konsultacji wszystkim zainteresowanym ochroną bieszczadzkiego krajobrazu oraz inwestorom. Jeśli więc chcesz wybudować "coś" drewnianego lub murowanego, ciekawego, czy też właśnie przenieść "starą chatę", u tych ludzi na pewno znajdziesz wsparcie.

- Teraz najwięcej starych chat znajduje się w okolicach Ustrzyk Dolnych i w dolinie Sławy, czyli w pasie Zagórza i Komańczy - mówi Robert Bańkosz, koordynator zespołu. - Choć brutalna prawda jest taka, że wiele domów będzie do kupienia dopiero po śmierci ich obecnych właścicieli, starszych ludzi.

Jak przenosiłem dom

Andrzej Hercog, prezes Stowarzyszenia "Dom Pomocna Dłoń" w Wielkopolsce nigdy nie myślał o góralskim domu. Ale kiedy koleżanka wspomniała o możliwości przenoszenia starych chat, wybrał się na Podhale. - Tam się mówi, że żeby znaleźć odpowiedni dom, trzeba pić z góralami wódkę - śmieje się A. Hercog.Jemu jednak udało się i bez tego odszukać wspaniałą góralską chatę z 1951 roku i to w całkiem niezłym stanie. - Udało mi się odzyskać prawie sto procent drewna - mówi. - Odzyskałem oryginalne okna, drzwi, a nawet podłogi. Z podłóg cieszę się bardzo, bo w domach podhalańskich są one robione z grubych desek - od trzech do pięciu centymetrów, a to przedłuża ich żywotność.

Nie udało mu się natomiast zachować oryginalnych desek sufitowych. Były one tak mocno przytwierdzone kwadratowymi gwoździami, że nie można ich było oderwać, więc zostały wycięte.

Sam sprawdzał, czy drewno nie jest zniszczone. Bo często nawet jeśli belki wyglądają pięknie, to później okazuje się, że tylko z zewnątrz. Trzeba więc choćby sprawdzić, czy nie są zjedzone przez korniki. Jak? Bardzo prosto. - Użyłem zwykłego śrubokręta - jak się nie wbije do środka belki, to jest dobrze. Trzeba uważać, bo czasem z zewnątrz deska lub belka są twarde, a potem okazuje się, że śrubokręt w niektórych miejscach wpada do środka - przestrzega. - Wewnątrz może być próchno.

Radzi też, aby najlepiej wybierać domy zbudowane z płazów i unikać domów, które są docieplane, szalowane czy tynkowane od środka. Wtedy bowiem tak naprawdę nie wiemy, co jest z drewnem.

Ważny jest również stan więźby dachowej, gdyż w wielu przypadkach okazuje się, iż jest w całości do wymiany. - Ja miałem szczęście, była w idealnym stanie. Ale już samo pokrycie dachu musiałem całkowicie wymienić - dodaje A. Hercog.

Nietypowo, do jego odtworzenia wynajął firmę z Kaszub, która położyła mu piękny gont kaszubski. Koszt metra kwadratowego takiego poszycia dachu to około 60 zł.

Logika rozbiórki

Rozebranie drewnianego domu wcale nie jest takie proste. Najważniejsze jest odpowiednie poznaczenie po szczególnych jego części. Czasem jedna pomyłka w zaplanowaniu i oznakowaniu jakiejś części powoduje katastrofę. Do tego stopnia, że nic już nie da się dobrze złożyć. Trzeba po prostu przycinać belki i robić ich łączenia od nowa. Zdarza się, że i fachowcom przytrafi się jakiś błąd.

- Zanim zaplanujemy sposób rozebrania i oznaczenia części domu, musimy wiedzieć rzecz najistotniejszą: w góralskich chatach każdy element pasuje tylko do jednego elementu. To przecież była zawsze ręczna robota. Deski wycinano nie za pomocą współczesnych precyzyjnych narzędzi i szyn, ale przy użyciu ręcznych pił i dłuta.

- Zaręczam, że jeśli dom jest dobrze poznakowany podczas rozbiórki, to jest go w stanie złożyć każdy, tak jak z klocków lego, nawet jeśli nie ma o tym zielonego pojęcia. Tak było w naszym przypadku - przekonuje przyjaciółka Andrzeja Hercoga, Sylwia Wawrzyniak. To właśnie ona, mimo że nigdy nie miała z takimi rzeczami do czynienia, sama wymyśliła sposób znaczenia. Ich dom rozkładało pięć osób w dwa dni. Po przywiezieniu do Wielkopolski samą konstrukcję złożyli w jeden dzień. Natomiast trzy kolejne dni zajęło deskowanie.

Same zalety

Taki prawdziwy góralski dom, nawet przeniesiony, postoi dłużej niż nowo zbudowany. Już sam sposób pozyskiwania drewna i jego budowanie to gwarantują.

Drewno przeznaczone na budowę było wycinane w specjalny sposób. Górale zapewniają też, że leżało i schło w lesie przez siedem lat. Następnie cały dom miał być składany także w lesie. Potem go rozkładano i transportowano na miejsce, gdzie miał ostatecznie stanąć, by złożyć go jeszcze raz. Ponadto rozplanowanie wnętrza jest przeważnie bardzo proste, ale daje się w łatwy sposób przerobić na potrzeby nowych właścicieli.

Dom przeniesiony przez A. Hercoga miał pierwotnie na parterze dwie duże izby i przedsionek oraz niezamieszkałe poddasze. Teraz jedna z izb została połączona z przedsionkiem i w ten sposób powstała część dzienna i kuchnia. Z drugiej izby zrobiono obszerną łazienkę i korytarz. Natomiast na górze powstały trzy pokoje i mała łazienka.

Dużą satysfakcją jest także wyposażanie takiego domu. Aby zachować jego charakter, trzeba go urządzać na styl rustykalny. Właściciele trochę się natrudzili, ale twierdzą, że nie jest trudno znaleźć stare, ciekawe w stylistyce meble i najróżniejsze bibeloty. Ponadto nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że taki drewniany dom jest o wiele zdrowszy i przyjaźniejszy dla jego mieszkańców niż domy murowane. O zaletach estetycznych już nie wspominając.

Ile to kosztuje?

Kupienie, przeniesienie, postawienie i wyposażenie drewnianego domu jest znacznie tańsze niż zbudowanie nowego, obojętnie z drewna, z bali czy też murowanego.

- Kupno, rozebranie i przewiezienie chaty spod Zakopanego do Wielkopolski (dwoma tirami) kosztowało nas niecałe trzydzieści tysięcy złotych - mówi A. Hercog. - Już przy składaniu domu na miejscu okazało się, że najdroższe jest założenie wszelkich instalacji. Dom pierwotnie miał tylko w trzech punktach instalację elektryczną i musieliśmy położyć nową. Od podstaw też należało poprowadzić kanalizację i doprowadzić wodę. Trochę kosztowała też adaptacja poddasza na cele mieszkalne.

Dom ogrzewany jest teraz dwoma kominkami. Jeden w części dziennej - potężny z piaskowca - rozdziela go na trzy części: kuchnię, jadalnię i miejsce wypoczynkowe. Drugi w stylu rustykalnym, zbudowany ze starej cegły, stanął w korytarzu i ogrzewa łazienkę oraz sypialnię, gabinet, łazienkę i pokój dziecięcy na górze.

W sumie dom powstał na nowo za około 100 tysięcy złotych.

Dom z sąsiedztwa

Czasami nie trzeba szukać domu do przeniesienia aż na Podhalu, w Bieszczadach czy na wschodzie Polski. Dziennikarz Piotr Michalak znalazł go w Wielkopolsce podczas niedzielnej wycieczki. Stał zaledwie kilkanaście kilometrów od jego działki w lesie. Na pierwszy rzut oka dom wydawał się zrujnowany. W środku stał traktor, a jedna ze ścian była wycięta jako "brama" wjazdowa. Ale spodobał się na tyle jemu i żonie, że nie zastanawiając się długo, postanowili go kupić i postawić u siebie.

Do tego zadania wynajęli fachowców spod Leszna. Ekipa była tak dobra, że efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania nowych właścicieli. Udało się nawet odzyskać, wydawałoby się, zrujnowaną dachówkę. Teraz dom w niczym nie przypomina pierwotnej ruiny, nawet wygląda jakby był budowany od podstaw. Jest to domek fiński z 1941 roku. W tym przypadku koszt zakupu, przeniesienia i postawienia wyniósł również około 100 tys. złotych.

Możesz zbudować od podstaw

Jeśli nie znajdziemy żadnego domu, który odpowiadałby naszym wyobrażeniom, możemy także zbudować go od podstaw. Będzie to wtedy chata stylizowana na przykład na architekturę bojkowską czy łemkowską.

W zespole roboczym Bieszczadzkiego Zespołu Architektoniczno-Przyrodniczego jest także inżynier architekt i projektant, cieśla oraz znawca architektury regionalnej Artur Kryda, który pomoże taki wymarzony dom zaprojektować.

FOT. KATARZYNA WARTEE, Krzysztof Łokaj/Fotorzepa

Kontakt w Bieszczadach

Koordynator Bieszczadzkiego

Zespołu Architektoniczno-Przyrodniczego:

Robert Bańkosz: tel. +48 605 588 446, e-mail: [email protected]

Oprócz tego można także kontaktować się

z Wojciechem Grzaneckim, tel. 0 600 023 490

lub Januszem Demkowiczem, tel. 0 606 67 71 98

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy