Co było największym zaskoczeniem pozytywnym i negatywnym w gospodarce w 2024 r.?
Łukasz Tarnawa (Ł.T.): Dla mnie największym rozczarowaniem jest koniunktura gospodarki światowej. Spodziewaliśmy się tego, że w szczególności w Europie nie ma zbyt dużego potencjału do przyspieszenia, ale po tym jak wiosną widzieliśmy jaskółki ożywienia, tak w połowie roku one osłabły. Wkraczając w nowy rok z potencjalnym wzrostem protekcjonizmu i kiepską koniunkturą zagraniczną, jest to także wyzwanie dla Polski. Jeśli chodzi o naszą gospodarkę, to z pewnością rozczarowaniem był III kwartał pod kątem konsumpcji prywatnej.
Konsument jest faktycznie rozczarowaniem? Rok temu niemal wszyscy wskazywali, że to będzie motor napędowy polskiej gospodarki.
Radosław Cholewiński (R.Ch.): Konsument cały czas jest siłą napędową polskiej gospodarki, tylko skala tej siły nie jest taka, jak byśmy oczekiwali. To już nie jest wzrost konsumpcji, który znamy z lat 2007–2008, tylko jest to wzrost o wiele bardziej umiarkowany i niższy od ubiegłorocznych prognoz. Patrząc szerzej, też trzeba zwrócić uwagę, że konsumentowi kilka rzeczy jednak przeszkadzało. Na pewno zaliczyć do tych czynników można stopy procentowe. W 2024 r. w Polsce utrzymały się one na niezmienionym poziomie i to wpływa na decyzje o konsumpcji. Drugi element to negatywne impulsy płynące z gospodarki światowej. One niekoniecznie oddziałują wprost na to, co dzieje się w polskich firmach, ale docierają do nas wszystkie niepokojące sygnały i to też może powodować odsuwanie istotnych zakupów w czasie. Cały czas też mamy wątek inflacji. Ona oczywiście jest niższa niż w 2022 r., ale cały czas może być ona ograniczeniem w zwiększaniu wydatków konsumpcyjnych. Też patrząc na skumulowaną inflację z ostatnich lat, widać, że ceny istotnej części artykułów konsumpcyjnych w odczuciu konsumentów stały się po prostu za wysokie. Doszliśmy być może do momentu, w którym ta przeszła inflacja, hamuje gospodarkę.
Tylko obecnie, wchodząc już powoli w 2025 r., wiele z tych wymienionych czynników wciąż jest aktualnych. Czy to oznacza, że konsument nadal nie będzie tak mocny, jak mógłby być?
R.Ch.: Najlepszym określeniem jest tutaj chyba umiar. Też trzeba jasno powiedzieć, że nie mamy dramatu, jeśli chodzi o konsumpcję, i również warto zachować szeroki ogląd. Spójrzmy, co się dzieje w Europie Zachodniej. W Polsce ta konsumpcja nie jest zła, ale brakuje fajerwerków. To nadal może nam towarzyszyć w przyszłym roku i to widać też w prognozach. Dynamika konsumpcji zapewne będzie zbliżona do tegorocznych poziomów. Zgadzam się bowiem z tym, że czynniki, które negatywnie wpływały na konsumpcję w 2024 r., zapewne nie wygasną w 2025 r. Na razie nie zanosi się na to, byśmy mieli do czynienia ze spadkiem stóp procentowych. To powoduje, że konsumenci mogą odsuwać w czasie decyzje o bardziej znaczących zakupach. Niepokoje związane z sytuacją gospodarki zachodnioeuropejskiej też raczej będą nam towarzyszyć. Konsumpcja pozostaje nadal głównym motorem wzrostu, ale to nie będzie silny wzrost. Na tle Europy nie będzie to jednak zły wynik.
To skoro zostały przywołane prognozy, to czego oczekuje BOŚ Bank?
Ł.T.: Oczekujemy, że w przyszłym roku gospodarka polska wzrośnie o 3,3 proc. Jeśli chodzi o konsumenta, to widać, że on wygładza konsumpcję w czasie. Po tym, jak rosły dochody w ujęciu realnym w tempie dwucyfrowym na początku tego roku, to jednak one będą stopniowo słabły. Mamy bowiem nieco wyższą inflację, ale też i niższą dynamikę nominalnych dochodów. Spodziewamy się więc zarówno w tym, jak i w przyszłym roku wzrostu konsumpcji o 3,2 proc. To, co doda impulsu wzrostowego pod koniec roku gospodarce, chociaż ten moment jest niepewny, to będą inwestycje. W tym roku nie rozpoczęły się na większą skalę inwestycje z nowej perspektywy unijnej. KPO jeszcze się rozpędza, spółki Skarbu Państwa też dopiero się rozkręcają, ale naszym zdaniem w okolicach połowy roku, a może bliżej końcówki, zobaczymy pierwsze zwiastuny odbicia. Jego większą skalę powinniśmy z kolei zobaczyć w 2026 r. Będziemy więc mieli stabilną konsumpcję i nieco mocniejsze inwestycje. Liczymy też na to, że w gospodarce globalnej nie stanie się nic takiego, co pokrzyżowałoby prognozy.