Choć akurat w tym tygodniu tegoroczne rekordy na razie poprawia jedynie Nasdaq-100, a S&P 500 zostaje nieco z tyłu, to siła amerykańskiego rynku akcji z ostatnich dwóch miesięcy nadal wpisuje się w schemat podobnej do jesieni 2016 r. entuzjastycznej reakcji na elekcję Donalda Trumpa. Wybór ten był powszechnie oceniany jako korzystniejszy dla akcji, przypominano przy tym o 19-proc. rajdzie S&P 500 w pierwszym roku jego poprzedniej prezydentury (2017). Możliwe zresztą, że na taki optymizm uczestników rynku bardziej nawet wpływał fakt, iż pierwsze lata cyklu prezydenckiego w USA wypadały ostatnio jeszcze okazalej. Z trzech najbliższych historycznie przypadków pozostaje przytoczyć 27-proc. stopę zwrotu z pierwszego roku urzędowania Joe Bidena (2021) oraz 30-proc. za Baracka Obamy (2013). Wracając zaś do porównania z poprzednią elekcją Trumpa, wydaje się, iż doskonały dla akcji pierwszy rok jego prezydentury jest obecnie nie do powtórzenia. Przed ośmioma laty elekt trafił na bardzo sprzyjający moment w kilkuletnim cyklu sentymentu, czyli trzy kwartały po kontrariańskim dnie, a obecnie ma miejsce sytuacja dokładnie odwrotna – niespełna trzy kwartały po kontrariańskim szczycie. W tym układzie w nadchodzącym roku wypada liczyć w najlepszym wypadku na jednocyfrową stopę zwrotu, w historii amerykańskiego rynku bardziej zresztą charakterystyczną dla pierwszego roku czteroletniego cyklu prezydenckiego (dwucyfrowe to zasadniczo domena trzeciego roku cyklu).