Przed piątkową sesją na Wall Street poznaliśmy miesięczny raport z rynku pracy w USA. W przypadku zmiany liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym zaskoczenie było pozytywne. Podczas gdy oczekiwano zmiany od -52 do -58 tys., faktyczny odczyt wskazał -49 tys.
Z drugiej strony, negatywnie zaskoczyła wysokość stopy bezrobocia. Miesiąc wcześniej wyniosła 5 procent, prognoza wobec wczorajszych danych mówiła o 5,1 procent, tymczasem raport wskazał aż 5,5 procent. Ta informacja zmotywowała podaż do działania i automatycznie kontrakty terminowe na główne amerykańskie indeksy zanurkowały. Równolegle zaobserwowaliśmy spadek wartości dolara amerykańskiego. Najgorsze, co może teraz spotkać zachodnią gospodarkę, to bezrobotny konsument. W takim wypadku reformy fiskalne i wysiłki monetarne amerykańskich władz nie przełożą się na bezpośrednie efekty w krótkim terminie, czego można było spodziewać się jeszcze po czwartkowych publikacjach spółek detalicznych dotyczących wielkości majowej sprzedaży.
Podsumowując tydzień giełdowy na Wall Street, obóz byka nie ma się czym pochwalić. Szereg ciemnych świec ze sporymi zmianami w skali intraday prowadził indeksy w kierunku południowym.
Jak z kolei prezentuje się wykres S&P500 w tygodniowej skali czasowej? Przedostatni tydzień maja wykreślił długą czarną świecę. Odreagowanie wzrostowe z ostatnich dni maja doprowadziło notowania tylko do połowy jej wysokości. Kolejno początek ostatniego miesiąca pierwszego półrocza doprowadził do ponownych spadków, potwierdzając tym samym słabość długiej pozycji w krótkim terminie.
Tegoroczne dno leży na wysokości 1256 punktów, czyli ponad 100 punktów poniżej ostatnich wartości S&P500. Główne amerykańskie indeksy maszerują w ostatnich tygodniach w podobnym tempie, to znaczy żaden nie jest szczególnie słaby czy wyjątkowo mocny. Taka sytuacja potwierdza średnioterminową konsolidację na Wall Street.