Dzięki temu o polskim rynku było na świecie głośno. Mówiło się o nim dużo i – co jeszcze ważniejsze – dobrze. Nie wspominając już o tym, że wielu inwestorów, dotąd nieobecnych w Warszawie, postanowiło kupić akcje GPW.
Fałszywa skromność byłaby w tym przypadku nie na miejscu. Urągałaby faktom, bo giełda i rynek kapitałowy są tym, co się nam w ostatnim dwudziestoleciu naprawdę udało i co nawiązuje do najlepszych tradycji polskiej przedsiębiorczości.
Czy to znaczy, że można spocząć na laurach? Nie mam wątpliwości, iż w tym środowisku – środowisku giełdy i finansów, w tym także naszych nominowanych i laureatów – nikt tak nie myśli. Przeciwnie, noblesse oblige. „Parkiet” towarzyszy giełdzie niemal od początku, co roku nagradzając statuetkami Byka i Niedźwiedzia najlepszych uczestników rynku kapitałowego i finansowego. Promując działania i postawy, które służą jego wszechstronnemu rozwojowi.
Ubiegły rok był dla polskiej giełdy dobry. Notowania i wyceny często wciąż są niższe niż przed ostatnim kryzysem, ale analizując i oceniając to, co się składa na rynkową codzienność, trudno nie dostrzec, że sprawy idą w dobrym kierunku. Firmy poradziły sobie z zawirowaniami w gospodarce lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, sektor finansowy – TFI, domy maklerskie, banki – dynamicznie się rozwija, także rozrasta. Inaczej niż przed laty, obroty na giełdzie nie zamierają, nawet gdy w gospodarce dominują obawy o przyszłość.
Systematycznie przybywa emitentów i inwestorów. Towarzyszą temu – jak w ubiegłym roku – poważne przejęcia i fuzje, liczne, w tym spektakularne, oferty publiczne, śmiałe pomysły biznesowe, ciekawe transakcje. Rynek jest bogatszy, bardziej różnorodny, bardziej – w dobrym tego słowa znaczeniu – kreatywny. Rok temu pisałem, że rynek dojrzał, znalazł się na wyższym poziomie rozwoju. Mam wrażenie, że ta optymistyczna teza została w 2010 r. mocno potwierdzona.