Przywracanie stabilności na globalnych rynkach służy również powiązanemu z nimi rynkowi polskiemu – uważają uczestnicy debaty „Główne zagrożenia dla systemu finansowego w Polsce w kontekście kryzysu strefy euro".
Podkreślają, że mimo iż nasze banki radzą sobie bardzo dobrze, a ten rok będzie rekordowy dla sektora bankowego pod względem zysków, to kryzys w strefie euro sprawia, że pojawiają się kolejne zagrożenia.
Zagrożenia zewnętrzne
– Na stosunkowo dobrą kondycję polskiego sektora bankowego negatywnie oddziałuje sytuacja zewnętrzna – mówi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Dodaje, że otwarcie już mówi się o możliwym ograniczeniu finansowania niektórych rodzimych banków przez spółki matki, które w krótkim czasie muszą spełnić wyższe wymogi kapitałowe.
– Nie dostaliśmy od naszego inwestora dyspozycji dotyczących ograniczenia akcji kredytowej – deklaruje Cezary Stypułkowski, prezes BRE Banku należącego do niemieckiego Commerzbanku. – Owszem jest profil ryzyka banku, w dużym stopniu uzgadniany z naszym głównym akcjonariuszem, zwłaszcza dotyczący dużych ekspozycji, ale decyzje zapadają w Warszawie – dodaje.
Repolonizacja pod znakiem zapytania
W takiej sytuacji rozgorzała dyskusja na temat możliwości zwiększenia udziału polskiego kapitału w sektorze bankowym. Jednak pojawiają się wątpliwości, czy w tak niestabilnych czasach znajdą się kupujący. – Obecnie nie ma tematu wyprzedaży polskich aktywów w celu poprawy swoich kapitałów przez zagraniczne banki. Dziś widać, że ten proces wbrew temu, czego można było się spodziewać jeszcze kilka miesięcy temu, uległ zahamowaniu. Dlatego jeśli nie uda się pozyskać środków z rynku, europejskie banki pójdą po pomoc do instytucji publicznych, niekoniecznie do państwa, raczej do EFSF (fundusz ratunkowy – red.), by nie obciążać długu publicznego – uważa Jan Krzysztof Bielecki, były szef Pekao.