Dziel i rządź – mówi stare rzymskie przysłowie, które chyba nigdy nie straciło na aktualności. Teraz niestety dobrze opisuje sytuację Europy.
Po weekendowej krytyce europejskich przywódców przez nową administrację USA i zapowiedzi spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, europejscy przywódcy zdali sobie sprawę, że wraz z Ukrainą mogą być pominięci w rozmowach pokojowych. Do zamknięcia tego wydania „Parkietu” nie były jeszcze znane szczegóły rozmów, jakie odbyły się w poniedziałek w Paryżu między europejskimi przywódcami. Wiadomo było jednak, że nie wszyscy zainteresowani dostali na nie zaproszenie i nie kryli swojego niezadowolenia.
Tematy geopolityczne zwykle mają krótkotrwały wpływ na globalne rynki. Tak było choćby w tym roku z cłami nakładanymi czy też zapowiadanymi przez Trumpa. Jasne jest jednak, że tegoroczne zwyżki europejskich, w tym polskich akcji, a także euro czy złotego wiązały się z „grą” inwestorów pod zakończenie wojny między Rosją i Ukrainą i zarazem korzyści finansowe z odbudowy tego drugiego kraju. Teraz jednak pytanie może brzmieć nie kto, ale czy w ogóle europejskie przedsiębiorstwa wezmą udział w powojennych inwestycjach. W poniedziałek na rynkach Starego Kontynentu wciąż było spokojnie, ale największe wzrosty notowały firmy powiązane z sektorem zbrojeniowym. Do tego pod presją były m.in. niemieckie obligacje skarbowe, co eksperci tłumaczyli prawdopodobnym wzrostem wydatków na obronność.
Czytaj więcej
Rozmowa Donalda Trumpa z Władimirem Putinem w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie zdominowała nastroje na rynkach finansowych, w cieniu zostawiając niekorzystne dane o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Euforia we Frankfurcie, złoto wciąż wysoko, bitcoin w odwrocie.