W ostatnich kilkunastu miesiącach można było często słyszeć narzekania na stan polskiej i unijnej gospodarki. Nie jesteśmy jednak w tym krytycyzmie osamotnieni. Narzekali bowiem na sytuację ekonomiczną również zwykli Amerykanie, Brytyjczycy, Japończycy i Chińczycy. Może to słabe pocieszenie, ale jest wiele krajów, w których ludziom żyje się naprawdę gorzej niż u nas. Są wśród nich oczywiście kraje i terytoria dotknięte wojnami, takie jak: Strefa Gazy, Liban, Syria czy Ukraina. Są w tej grupie komunistyczne dyktatury, takie jak Korea Północna czy Kuba, ale też i państwa z bardzo słabą władzą centralną, takie jak Haiti czy Somalia. W przypadku części z nich brakuje wiarygodnych danych gospodarczych. Albo nie da się ich policzyć, albo są one fałszowane. Stworzenie rankingu najgorszych gospodarek świata jest więc zadaniem bardzo trudnym, ale można wskazać te z nich, których kiepska kondycja gospodarcza wręcz szokuje.
Dziedzictwo tyranii
– Ludzie będą mieć więcej wiary w socjalizm, jeśli zobaczą, że jest on systemem gwarantującym materialne zwycięstwa, w którym mogą oni zaspokajać swoje fundamentalne potrzeby – zadeklarował Miguel Diaz-Canel, prezydent Kuby. Z wdrożeniem tych deklaracji w życie jest ciągle jednak problem. 2024 rok upłynął bowiem na Kubie pod znakiem wyłączeń prądu obejmujących cały kraj lub znaczną jego część. Pierwsza fala „blackoutów” nastąpiła w lutym, druga w marcu, a dwie kolejne w październiku. Te wyłączenia były spowodowane głównie przez braki paliwa oraz fatalny stan techniczny sieci przesyłowych i elektrowni. Pracujący dla rządu kubańskiego ekonomiści twierdzą, że PKB kraju się skurczyło w 2024 r., ale nie wiadomo, o ile. Na 2025 r. zaplanowano 1 proc. wzrostu gospodarczego, choć kraj traci zdolności eksportowe, a jego rolnictwo jest pogrążone w depresji. Władze oficjalnie obwiniają za kryzys USA, których sankcje miały kosztować gospodarkę Kuby w ciągu roku 5,5 mld USD. Kuba może jednak dosyć swobodnie handlować z Chinami, Rosją i wieloma innymi krajami. Przyciąga też do siebie rzesze turystów, a przez wiele lat dostawała za darmo ropę od socjalistycznej Wenezueli. A mimo to, spośród krajów regionu Ameryki Łacińskiej i Karaibów, w większej nędzy od niej jest pogrążone tylko Haiti.
Haitańczycy zaistnieli w kampanii wyborczej w USA, gdy Donald Trump oskarżył ich o to, że zjadają koty w miasteczku Springfield w Ohio. Za haitańskimi imigrantami bardzo nie przepadają też Dominikańczycy, którzy odgrodzili się od Haiti murem granicznym. O ile latynoska Dominikana ma PKB na głowę (liczony według parytetu siły nabywczej) wynoszący prawie 29 tys. USD, o tyle na zdominowanej przez czarnoskórą ludność Haiti ten wskaźnik wynosi zaledwie 3 tys. USD. Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że PKB Haiti spadł w 2024 r., ale prawdziwa skala tego spadku jest trudna do wyliczenia. Kraj jest bowiem pogrążony w anarchii, a na ulicach haitańskich miast walczą gangi.
Konflikty wewnętrzne doprowadziły również do załamania gospodarek Sudanu Południowego i Sudanu. W pierwszym z tych krajów PKB mógł spaść w 2024 r. (według szacunków MFW) o 26,4 proc., a w drugim o 20,3 proc. Oba państwa są również bardzo ubogie. PKB na głowę w Sudanie wynosi 2,51 tys. USD, a w Sudanie Południowym zaledwie 763 USD (jest on więc najbiedniejszym krajem świata w statystykach MFW). Oczywiście są tam też ludzie, którzy zbijają fortuny – m.in. na sprzedaży sudańskiego złota do Rosji.