„20 stycznia, w ramach jednego z moich pierwszych dekretów, podpiszę wszystkie potrzebne dokumenty do tego, by nałożyć na Meksyk i Kanadę 25-proc. cło obowiązujące na wszystkie produkty napływające do Stanów Zjednoczonych poprzez ich śmieszne, otwarte granice. Te cła pozostaną w mocy, aż narkotyki, a w szczególności fentanyl, oraz nielegalni imigranci zaprzestaną inwazji naszego kraju” – napisał 26 listopada prezydent elekt na platformie społecznościowej Truth Social. Ten wpis wywołał ostrą reakcję Claudii Sheinbaum, lewicowej prezydent Meksyku, która zagroziła nałożeniem ceł odwetowych na amerykańskie produkty oraz oskarżyła USA o to, że tolerują dostawy amerykańskiej broni palnej dla karteli narkotykowych. Szybko doszło do rozmowy telefonicznej między Sheinbaum a Trumpem. Według zgodnego świadectwa obu stron odbyła się ona w dobrej atmosferze. Trump twierdził jednak, że meksykańska prezydent zgodziła się podjąć działania uszczelniające granicę z USA, a Sheinbaum temu zaprzeczała. Wygląda więc na to, że groźba nałożenia ceł na Meksyk to typowe dla Trumpa zaproszenie dla negocjacji.
Dysproporcja sił
Powrót do władzy Trumpa musiał negatywnie wpłynąć na postrzeganie Meksyku przez inwestorów. Wszak republikański prezydent elekt jest mocno kojarzony z wojnami handlowymi i postulatem zbudowania muru na południowej granicy USA, mającego zatrzymać napływ nielegalnych imigrantów i narkotyków. Peso meksykańskie straciło więc od początku roku blisko 17 proc. wobec dolara. Przez ostatni miesiąc straciło tylko ponad 1 proc., ale jego notowania doszły w zeszłym tygodniu do 20,8 peso za 1 USD, czyli do poziomu niewidzianego od wiosny 2022 r. IPC, główny indeks giełdy meksykańskiej, spadł od początku roku o 12 proc. Częściowo da się to wyjaśnić tym, że rynek spodziewał się zwycięstwa Trumpa, ale dużą rolę odegrały również negatywne reakcje inwestorów na to, że czerwcowe wybory prezydenckie w Meksyku wygrała z dużą przewagą Sheinbaum, a silną większość w parlamencie zdobył jej lewicowy blok Sigamos Haciendo Historia. Do tej wyprzedaży przyczyniła się także kontrowersyjna reforma systemu sprawiedliwości wdrożona przez administrację dotychczasowego, lewicowego prezydenta Andresa Manuela Lopeza Obradora.
– Nie będzie potencjalnej wojny celnej z USA – zapewnia Sheinbaum. Pani prezydent twierdzi również, że jej kraj nie jest „bocznymi drzwiami” dla chińskich towarów kierowanych do USA. Podczas rozmowy z Trumpem uspokajała go również, że duży konwój nielegalnych imigrantów nie dotrze do granicy meksykańsko-amerykańskiej.
Meksyk miałby rzeczywiście dużo do stracenia na wojnie handlowej z USA. W 2022 r. aż 77 proc. meksykańskiego eksportu szło do Stanów Zjednoczonych, a tylko 2 proc. do Chin. Od handlu z Amerykanami zależy byt m.in. robotników z meksykańskiego sektora motoryzacyjnego i rolników uprawiających awokado. W 2023 r. Meksyk wyeksportował do USA towary warte 475,2 mld USD, podczas gdy jego import ze Stanów Zjednoczonych wyniósł 322,7 mld USD. USA odpowiadają za 56 proc. meksykańskiego importu, ale Meksyk tylko za 13,5 proc. importu do USA. Handel z Amerykanami pozwalał Meksykowi na wypracowywanie przyzwoitego wzrostu gospodarczego (3,2 proc. w 2023 r.) i na obniżenie stopy bezrobocia do zaledwie 2,5 proc. (w październiku 2024 r.). O ile więc wojna handlowa byłaby dla USA niedogodnością, o tyle dla Meksyku katastrofą.