Łączny PMI dla przemysłu i sektora usług eurolandu wzrósł z 47,9 pkt do 48,9 pkt, podczas gdy średnio oczekiwano jego wzrostu do 48,5 pkt. Pozytywne sygnały napłynęły z Francji, gdzie indeksy PMI okazały się o wiele lepsze od prognoz. Wskaźnik dla francuskiego przemysłu wzrósł z 43,1 pkt do 46,8 pkt, a dla branży usługowej z 45,4 pkt do 48 pkt. Tymczasem w Niemczech, czyli największej gospodarce strefy euro, przemysłowy PMI spadł z 45,5 pkt do 42,3 pkt, a usługowy wzrósł z 47,7 pkt do 48,2 pkt. Średnio prognozowano, że pierwszy z nich wyniesie 46,1 pkt, a drugi 48 pkt.
- Niemcy działają obecnie jak hamulec na wzroście gospodarczym strefy euro. O ile Francja doświadcza silniejszego ożywienia zarówno w usługach jak i w przemyśle, to Niemcy ciągną się w ogonie. W lutym szczególnie mocno poprawiła się sytuacja we francuskim sektorze usług, co można tłumaczyć zwiększonym ruchem turystycznym, na którym Francja korzysta dużo mocniej niż Niemcy. Sektor przemysłowy spowalnia gospodarkę europejską. Widać to choćby w ostrym spadku produkcji oraz spowolnieniu nowych zamówień. Spółki biorące udział w sondażu dalej redukowały zatrudnienie, a ich prognozy na nadchodzące 12 miesięcy wciąż były poniżej długoterminowej średniej — wskazuje Herman Liebke, ekonomista z Hamburg Commercial Banku, czyli jednej z instytucji przeprowadzającej sondaże PMI.
- Wstępne odczyty PMI za listopad sugerują, że gospodarka strefy euro wciąż ma problemy, a presja cenowa rośnie. To nie zmienia w sposób dramatyczny perspektyw dla Europejskiego Banku Centralnego, ale to oznacza, że rośnie ryzyko tego, że EBC będzie czekał do czerwca, by zacząć obcinać stopy, zamiast zrobić to w kwietniu — twierdzi Andrew Kenningham, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.