- W okresach napięć, gospodarstwa domowe mogą przechodzić na CBDC, jeśli będą mieć wątpliwości dotyczące komercyjnego systemu bankowego. Może to sprawić, że łatwiej będzie dochodzić do runów na banki. Zamiast stać w kolejce przed oddziałem banku, a potem zakopać pieniądze w ziemi lub ukryć w materacu, ludzie mogą za pomocą jednego kliknięcia przenosić oszczędności ku bezpieczniejszym CBDC – stwierdził Jones.

CBDC może być atrakcyjna dla zwykłych ludzi również z innych powodów, co może prowadzić do odpływu depozytów z banków. Pojawiały się już koncepcje mówiące, że dzięki kontom zakładanym w banku centralnym może zniknąć zapotrzebowanie na takie usługi świadczone przez banki komercyjne. (Zwłaszcza jeśli rozliczenia podatkowe i transfery socjalne będą odbywały się poprzez konta założone w bankach centralnych.) Czy taki scenariusz zostanie jednak zrealizowany? Pojawiają się też pomysły, by ograniczyć możliwość prowadzenia transakcji za pomocą CBDC, by ochronić w ten sposób tradycyjne banki przed utratą klientów. Eksperci Banku Anglii zaproponowali, by obywatele brytyjscy mogli posiadać CBDC będące równowartością maksymalnie 10 tys. funtów. Wprowadzenie takich limitów przeszkodziłoby jednak bankowi centralnemu w osiąganiu głównych celów wprowadzenia CBDC, czyli m.in. prowadzeniu bardziej precyzyjnej polityki pieniężnej (kierowania strumieni kredytów tam, gdzie w danej chwili są one rzeczywiście potrzebne). Inne koncepcje mówią o obłożeniu depozytów na kontach w banku centralnym ujemnymi stopami procentowymi lub nakładaniu specjalnych podatków na ludzi, którzy wycofują duże depozyty zdeponowane w bankach komercyjnych.

Można też jednak sobie wyobrazić scenariusz, w którym CBDC staną się sposobem ratowania systemu finansowego w przypadku jakiegoś gigantycznego kryzysu bankowego. Jeśli przestaną istnieć banki „zbyt wielkie, by upaść”, to w ich miejsce mogą wkroczyć banki centralne ze swoimi wirtualnymi walutami. Rządy mogą wówczas odczuwać silną pokusę powiązania CBDC z systemami mającymi nagradzać lub karać obywateli za określone zachowania, podobnymi jak istniejący w Chinach tzw. system zaufania społecznego. Będą mogły w ten sposób wymuszać na obywatelach m.in. obniżanie indywidualnego śladu węglowego czy nawet karać ich za opinie wyrażane w mediach społecznościowych. Hk