Bartosz Urbaniak, BNP Paribas: Ceny żywności na świecie spadają

Tym, co działa w kierunku spadku cen żywności na świecie, są paradoksalnie podwyżki stóp procentowych – mówi Bartosz Urbaniak, szef Bankowości Food & Agro BNP Paribas na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę.

Publikacja: 22.02.2023 21:00

Bartosz Urbaniak

Bartosz Urbaniak

Foto: Rzeczpospolita/Darek Iwański

Styczeń był dziesiątym z rzędu miesiącem spadku cen żywności na rynkach światowych. Ich wyznaczany przez Organizację Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) indeks pobił historyczne rekordy zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Skąd spadki cen?

Spada przede wszystkim jeden z komponentów indeksu światowych cen żywności wyznaczanego przez FAO – tłuszcze roślinne. Ich subindeks i ceny spadły znacząco poniżej poziomu sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Pozostałe subindeksy: zbóż, mięsa, produktów mlecznych i cukru, też spadają, ale wyjąwszy produkty mleczne, są powyżej notowań sprzed wybuchu wojny. A ich ceny już wcześniej były bardzo wysokie.

Po ataku Rosji na Ukrainę dużej części świata w oczy zajrzało widmo głodu. Były obawy, że żywności będzie brakować bardziej niż zwykle i że dalej będzie drożeć, bo oba te kraje to wielcy światowi producenci żywności. Na szczęście to się chyba nie sprawdziło.

Mówienie, że ryzyko głodu się oddaliło, jest bardzo europocentryczne. W 2021 r. na świecie głodowało 830 mln ludzi. Covid dorzucił do tego około 150 mln. Nie ma jeszcze danych, ale spodziewamy się, że zeszły rok dołożył kolejne 50–70 mln. Spodziewamy się więc przekroczenia granicy miliarda ludzi głodujących. U nas, w Europie, nic wielkiego się nie stało. Za żywność zapłaciliśmy po prostu więcej. Tymczasem w Afryce mamy największą od 40 lat klęskę głodu.

Na szczęście ruszył eksport głównie zboża z Ukrainy.

To trochę zmniejszyło ciśnienie. Ale złagodziło rezultat, a nie przyczynę. Pas środkowej Afryki, gdzie jest Nigeria, Etiopia, Somalia i Kenia, dotyka największa susza od kilkudziesięciu lat. A to i tak nie są kraje zasobne w wodę. Zmiany klimatyczne zbierają tam tragiczne żniwo. Wojna pogarsza sytuację. Trzeba pamiętać, że umowa o korytarzu zbożowym z Ukrainy jest odnawiana co jakiś czas, teraz nastąpi to w połowie marca i nie wiadomo, jaka będzie reakcja Władimira Putina na wizytę Joe Bidena, czy nie uderzy w tę umowę. Do tego klimatolodzy mówią o powrocie El Niño, a to zapowiada rekordowe temperatury na świecie. To wpłynie negatywnie na warunki upraw na świecie.

I będzie wywierać presję na wzrost cen żywności?

Tak, warunki pogodowe będą pchały ceny żywności do góry. A wojna w Ukrainie i jej konsekwencje polityczne i gospodarcze sprzyjają utrzymywaniu cen żywności na wysokim poziomie.

Znikąd ratunku?

Tym, co działa w przeciwną stronę, czyli w kierunku spadku cen, są paradoksalnie podwyżki stóp procentowych. Część zwyżek cen żywności była rezultatem tego, że kapitał spekulacyjny szukał zarobku i lokował swoje środki w produkty żywnościowe. Na rynkach finansowych nie mógł zrobić odpowiedniego obrotu w środowisku niskich stóp procentowych. Z powodu inflacji stopy zaczęły jednak rosnąć, a kapitał spekulacyjny wraca na rynki finansowe.

Co więc będzie z cenami żywności na półkach sklepowych? To ludzi interesuje najbardziej.

Jestem umiarkowanym pesymistą, jeśli chodzi o rynek spożywczy. W zeszłym roku ceny detaliczne żywności wzrosły średnio o 12–13 proc. Ceny producentów żywności podskoczyły tymczasem o 26–26,5 proc. Część tego wzrostu wziął na siebie łańcuch dostawców, którzy dostarczają żywność od producentów do konsumenta. Po prostu obniżył sobie marże. W Polsce akurat było sporo miejsca na te obniżki. Niestety, to nie wystarczy w sytuacji, kiedy za jakiś czas zniesiony zostanie zerowy VAT na żywność. Już wzrosła płaca minimalna, a przecież rolnictwo jedzie niestety właśnie na tej płacy. Jej podwyżka dodatkowo podniesie koszty produkcji. To wszystko przełoży się na wzrost cen. Konsekwentnie zapowiadają to już od pewnego czasu giganci rynku spożywczego. Jeśli Nestlé, które ma 60 mld euro przychodów, robi takie zapowiedzi, to trzeba je traktować poważnie, bo to jeden z większych uczestników naszego rynku. Inni giganci zapowiadają to samo. Na razie, nie tylko oni zresztą, także mniejsi gracze stosują różne ruchy adaptacyjne.

Na czym one polegają?

Na zmianie receptur, zmniejszaniu produktów i opakowań. Produkty zubażane są o te elementy, które są najdroższe. To niekoniecznie musi oznaczać straty dla klientów. No bo jeśli mocno zdrożał cukier i tłuszcze, to produkty mniej tłuste i mniej słodkie nie muszą być gorsze dla naszego zdrowia. Są bardziej light, także z punktu widzenia finansowego. Zmiany receptur są powszechne. Mniej wyrafinowane jest zmniejszanie opakowań. To robią prawie wszyscy. Mamy niższe pojemności butelek z napojami, mniejsze czekolady, pudełka ciastek i innych słodyczy. Wszystko jest mniejsze. Płacimy mniej, ale dostajemy nieco inne produkty.

Niektóre produkty żywnościowe tanieją. Tak jest z masłem, ale też chyba z olejami roślinnymi i cukrem. Skąd te spadki cen?

Dobrze pan to wychwycił. Jest silny związek między olejem, tłuszczem roślinnym a masłem. Mocne spadki cen olejów roślinnych to efekt bardzo dobrych zbiorów rzepaku na świecie. Mamy blisko 15-proc. wzrost zbiorów rzepaku bardzo dobrej jakości w skali świata. To bardzo dużo. A margaryna produkowana z tłuszczów roślinnych i masło to zamienniki. Spadek cen margaryn powoduje więc zmniejszenie się popytu na masło. Zadziałał mechanizm rynkowy.

W przypadku cukru podwyżki jego cen na świecie sięgały może jednej czwartej zwyżek w naszym kraju. U nas mieliśmy zupełnie nieuzasadniony wykup cukru. Reglamentacja nakręciła panikę. Producenci i sprzedawcy to wykorzystali. W naszym banku spędziliśmy wiele godzin, by wygrzebać choćby jedną racjonalną przyczynę wzrostu cen cukru. Nic nie znaleźliśmy. Po chwilowym zaburzeniu na tym rynku popyt dostosował się do sprzedaży, stąd spadki cen.

Koszty produkcji rolnej cały czas pozostają wysokie. Czy rolnicy, próbując sobie z tym radzić, sięgają w tej sytuacji po pomoc instytucji finansowych?

W tej części gospodarki nie ma dróg na skróty. Obrót w rolnictwie jest niesłychanie wolny, bo zbiory ma się raz w roku. Każda reakcja i wszystko, co się robi na tym rynku, powinno być mocno przemyślane. Miejsca na korekty jest niewiele. Od początku istnienia nowoczesnego rolnictwa działa więc ono na kredyt. Zaciągnięcie długu po prostu pozwala na realizację tego, co jest potrzebne. Na zakup środków produkcji, zapłacenie pracownikom, zrobienie remontów. Ceny produktów rolnych w momencie zbiorów są najniższe. Kredyt pozwala mądrze gospodarować produkcją i jej cenami. Dzięki niemu rolnik może sprzedać części produkcji tuż po zbiorach, ale też przechować resztę na później, gdy ceny będą lepsze. Kredyt pozwala też na zakup środków do produkcji w momencie, gdy ich ceny są niższe. Zwykle najdroższe są po zbiorach, gdy produkty rolne są najtańsze. Kredyt pozwala więc rolnikom wyrównywać górki i dołki w cyklu cenowym, podejmować mądre decyzje w tym zakresie. Rolnicy mogą korzystać z rządowego Funduszu Gwarancji Rolniczej, który daje im wsparcie przy zaciąganiu kredytów na środki do produkcji rolnej. Takie gwarancje akceptuje połowa rynku bankowego. Banki spółdzielcze oraz komercyjne, w tym Bank BNP Paribas, który jest naturalnym operatorem na tym rynku.

Gospodarka światowa
Inflacja. Bez głębokich cięć
Gospodarka światowa
Elon Musk przedstawi rewolucyjny pojazd. Cybercab to przyszłość transportu?
Gospodarka światowa
Indeks Hang Seng spadł we wtorek aż o 9,4 proc.
Gospodarka światowa
S&P500 na zdradliwym gruncie raportów. Weryfikacja rajdu za 8 bln USD
Gospodarka światowa
Czy Europa stanie się skansenem cyfrowym?
Gospodarka światowa
Stolarz wyjaśnia, jak zarobił i stracił ponad 300 milionów dolarów