Czwartkowa sesja w USA zaczęła się dosyć niepewnie Dow Jones Industrial nieznacznie tracił na otwarciu. Dzień wcześniej zyskał 2,2 proc., a od wrześniowego dołka wzrósł już o ponad 20 proc., co oznacza, że wyrwał się z rynku niedźwiedzia. S&P 500 rósł zaś na początku czwartkowej sesji o 0,2 proc., po tym jak w środę wzrósł o 3,1 proc., a od dołka z października zyskał 14 proc. Zastrzyk optymizmu dał rynkom Jerome Powell, prezes Fedu. Znów też dały o sobie znać nadzieje na luzowanie polityki covidowej w Chinach. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, wzrósł w czwartek co prawda o tylko 0,8 proc., ale od dołka z końca października zyskał prawie 28 proc.
Powody do optymizmu
Powell stwierdził w środę wieczorem, podczas wystąpienia w Brookings Institution, że odpowiednim momentem na wyhamowanie tempa zacieśniania polityki pieniężnej może być już grudzień. Ta sugestia potwierdziła oczekiwania inwestorów, że na grudniowym posiedzeniu Fed podwyższy główną stopę procentową już tylko o 50 pkt baz., a nie o 75 pkt baz. Prezes Rezerwy Federalnej zaznaczył też jednak, że proces zacieśniania polityki pieniężnej może trwać dłużej, niż oczekiwano. – Pomimo pewnych obiecujących tendencji mamy długą drogę, by przywrócić stabilność cen – powiedział Powell.
O ile przed przemówieniem Powella rynek kontraktów terminowych wyceniał na 65 proc. szansę na grudniową podwyżkę stóp o 50 pkt baz., o tyle po wystąpieniu szefa Fedu oceniał już to prawdopodobieństwo na 77 proc.
– Mieliśmy do czynienia na rynkach ze zwyżkami wywołanymi poczuciem ulgi. Wielu inwestorów obawiało się, że Powell może użyć maksymalnie „jastrzębiej” amunicji, by przeciwdziałać luzowaniu warunków na rynkach finansowych. Te obawy teraz zniknęły – twierdzi Krishna Guha, strateg Evercore ISI.