Licząc miesiąc do miesiąca, ceny konsumpcyjne wzrosły o 0,4 proc., podczas gdy oczekiwano ich zwyżki o 0,6 proc. Inflacja bazowa, czyli nie uwzględniająca cen żywności, paliw i energii wyhamowała natomiast do 6,3 proc. Licząc miesiąc do miesiąca wyniosła 0,3 proc.

- Inflacja w USA znów wyhamowała, co wspiera ideę, że najgorsze już mamy za sobą. Okazała się ona niższa niż oczekiwano, a to da nieco ulgi konsumentom oraz szerszemu rynkowi. Jednakże warto zauważyć, że koszty czynszów wciąż rosną, więc problem się jeszcze nie skończył – uważa Stuart Clark, zarządzający funduszem w firmie Quilter Investors.

Czytaj więcej

Rynek liczy na podział władzy

Taki odczyt inflacji mocno zmniejsza prawdopodobieństwo tego, że Fed w grudniu dokona kolejnej podwyżki stóp procentowych o 75 pb. Po opublikowaniu danych o październikowym wzroście cen, rentowności amerykańskich obligacji mocno więc zniżkowały. Dochodowość dziesięciolatek spadła poniżej 4 proc., a dwulatek obniżyła się o ponad 20 pb., do 4,4 proc. Dolar tracił ponad 1 proc. wobec dolara – kurs zszedł do 4,62 zł. Czwartkowa sesja na Wall Street zaczęła się natomiast od silnych zwyżek. Dow Jones Industrial zyskiwał na jej początku 2,2 proc., S&P 500 rósł o 3,3 proc. a Nasdaq Composite aż o 4,6 proc. Zwyżki trwały wówczas na giełdach europejskich. WIG 20 zyskiwał wtedy 2,4 proc.