Pesymistyczne prognozy uznanych ekspertów dla Wall Street

Obserwowana od dwóch tygodni przecena na giełdzie nowojorskiej sugeruje, że wcześniejsze odbicie dobiegło końca. Przed znaczącym pogłębieniem wyprzedaży akcji ostrzegają renomowani specjaliści – Jeremy Grantham z GMO oraz Mike Wilson z Morgana Stanleya.

Publikacja: 01.09.2022 21:00

Pesymistyczne prognozy uznanych ekspertów dla Wall Street

Foto: AFP

Wakacyjne odbicie na rynkach akcji, które wywindowało amerykański indeks S&P 500 o 19 proc., skończyło się tak samo niespodziewanie, jak się zaczęło. Od szczytu z połowy sierpnia główny indeks giełdy nowojorskiej zanurkował już o 9 proc., a ogólnoświatowa wyprzedaż nie ominęła warszawskiej giełdy – WIG tąpnął o 13 proc., schodząc najniżej od prawie dwóch lat.

Zdaniem słynnego inwestora Jeremy’ego Granthama letni rajd na Wall Street pasował do wzorca odbicia w bessie po początkowym silnym spadku indeksów, które następuje jeszcze przed wyraźnym pogorszeniem koniunktury w gospodarce. 83-letni współzałożyciel firmy inwestycyjnej GMO, który wcześniej ostrzegał przed pojawieniem się bańki, ocenia, że pomimo sporej przeceny wciąż nie można mówić o jej pęknięciu.

Grantham: To bańka

Jak finansista zauważał w środowej nocie do klientów, mamy do czynienia z „niebezpieczną mieszanką” przewartościowania akcji, obligacji i nieruchomości w warunkach szoku na rynkach towarowych i jastrzębiej polityki Fedu. Grantham, który jest znany z trafnego przewidzenia baniek w Japonii w latach 80., w branży internetowej w latach 90., na rynku nieruchomości w pierwszej dekadzie tego wieku, zapowiadał na początku roku, że spektakularne tąpnięcie doprowadzi do spadku indeksu prawie o połowę.

– W czasie typowego odbicia na rynku niedźwiedzia ludzie mówią: „O, nadeszła nowa hossa”, ale to jest nieprawda – zauważa Grantham w wywiadzie dla agencji Bloomberg.

Według finansisty, który na części swoich prognoz dotyczących baniek zarobił wielkie pieniądze, jednak w części przypadków prognozował nietrafnie, załamanie typowej bańki przebiega w kilku etapach. Najpierw rynek zaczyna spadać, potem następuje odbicie, fundamenty załamują się dopiero w następnej fazie, po czym rynek osiąga dno bessy.

Jego zdaniem tym razem do kłopotów doprowadzą m.in. konsekwencje rosyjskiej inwazji na Ukrainę dla zmagającej się z kryzysem żywnościowym i energetycznym Europy, a także zaostrzenie polityki fiskalnej w Chinach i powracające tam w problemy z zachorowaniami na covid. Podczas gdy rosnąca inflacja napędzała spadki w pierwszej połowie roku, spadające marże zysku przedsiębiorstw spowodują kolejną rundę strat, powiedział.

– Założę się, że mamy przed sobą dość trudny ekonomicznie i finansowo okres. Nie wiem, czy to wymknie się spod kontroli, tak jak miało to miejsce w latach 30., czy skutki będą ograniczone, tak jak w 2000 r., czy zrealizuje się jakiś pośredni scenariusz – komentuje Grantham.

Morgan Stanley: To jeszcze nie dno przeceny

Optymizmem nie napawają również ostatnie prognozy dla nowojorskiej giełdy, które przedstawił Mike Wilson, główny amerykański strateg akcji w Morganie Stanleyu. Jego zdaniem w bardziej optymistycznym scenariuszu S&P 500 może spaść jeszcze o około 13 proc., a w bardziej pesymistycznym – czyli zakładającym wyraźną recesję – o 23 proc.

– Przewidujemy, że w scenariuszu miękkiego lądowania S&P 500 sięgnie 3400 punktów – oceniał specjalista na antenie telewizji Bloomberg.

Jak tłumaczył, amerykańskie akcje są przewartościowane, ponieważ inwestorzy zakładają zbyt wysoką dynamikę zysków w przyszłości. Kiedy prognozy analityków okażą się zbyt optymistyczne, będzie to oznaczało konieczność skorygowania w dół obowiązujących na rynku wycen, a związanej z tym przeceny należy spodziewać się między wrześniem a grudniem. Nawet na czerwcowym dnie przeceny S&P 500 był wyceniany po 18-krotności zysków spółek, czyli dużo powyżej najniższych wycen obserwowanych we wszystkich poprzednich 11 bessach z ostatnich 70 lat. Według specjalisty negatywnym czynnikiem jest także jastrzębia polityka Fedu, który nie docenia skali zbliżającego się pogorszenia koniunktury, ale będzie to mniej istotne.

– Fed ma znaczenie, ale myślę, że większość problemów związanych z jego polityką została uwzględniona w cenach za sprawą wyprzedaży w pierwszej połowie roku – zauważał Wilson.

Jak zastrzegał, obraz rynku zafałszowywać może dobre zachowanie spółek z branży paliwowo-energetycznej, które korzystają na obecnym kryzysie. Dlatego specjalista Morgana Stanleya, który utrzymuje neutralne nastawienie do branży, rekomenduje spojrzenie na indeks S&P 500 z jej wyłączeniem.

– Kiedy ta branża ma się dobrze, zwykle tracą na tym wszystkie inne – zaznaczał Wilson.

Gospodarka światowa
Duża poprawa nastrojów w unijnym przemyśle. Nieoczekiwany efekt Donalda Trumpa?
Gospodarka światowa
Bank Japonii podniósł główną stopę do 0,5 proc.
Gospodarka światowa
Walka z emisjami CO2 nie jest już modna
Gospodarka światowa
Trump w Davos: Ceny ropy i stopy procentowe muszą spaść
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Gospodarka światowa
Turecki bank centralny znów obciął stopy
Gospodarka światowa
USA nie odetną się od Europy