Przed planowanym na środę spotkaniem producentów skupionych wokół kartelu OPEC ceny ropy odwracały zwyżki z poprzednich dni. We wtorek za baryłkę Brent płacono znów około 100 USD, o około 4 proc. mniej niż w piątek. Na cenach ciążyły – napędzane tym razem przez związane z Tajwanem napięcia na linii USA–Chiny – obawy przed pogłębieniem globalnego spowolnienia, które odbiłoby się na popycie na ropę.
Na zmniejszanie się niedoborów na fizycznym rynku surowca wskazywał wzrost wydobycia pogrążonej w chaosie Libii oraz niższy popyt na benzynę w USA. Tymczasem spotkanie OPEC+ będzie pierwszym od wizyty Joe Bidena w Arabii Saudyjskiej, w czasie której naciskał on na dalsze zwiększanie dostaw surowca. Zdaniem analityków decyzje mogące istotnie obniżyć ceny ropy są mało prawdopodobne, tym bardziej że duży wpływ na ustalenia będzie miała Rosja.
Już w ostatnich miesiącach kraje OPEC+ zdecydowały o przywróceniu całości produkcji zdjętej z rynku za sprawą cięć uzgodnionych po wybuchu pandemii. Jednak część członków (w tym zwłaszcza Rosja) nie zdołała wykorzystać całości limitów i faktyczne wydobycie jest dużo niższe od deklaracji.
Zwiększenie produkcji OPEC+ może okazać się o tyle trudne, że spośród jego członków znaczące wolne moce mają tylko Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Zdaniem Juliana Lee, stratega rynku ropy w agencji Bloomberg, kartel mógłby przyznać chętnym krajom prawo do wyższej produkcji w poczet limitów tych krajów, które ich nie wykorzystują.