Według danych banku centralnego, złe kredyty stanowiły w marcu 3,2 proc. spośród udzielonych przez krajowych pożyczkodawców. – Ich udział stanowi już blisko 10 proc., a może wzrosnąć do 30 proc. – ocenił w zeszłym tygodniu German Gref, prezes Sbierbanku, największego rosyjskiego banku. Jego zdaniem, uratować system finansowy może tylko wielomiliardowe dokapitalizowanie 30 największych banków przez państwo.
Według analityków UniCredit, rząd Władimira Putina będzie musiał przekazać bankom nawet 50 mld USD pomocy, blisko dwa razy więcej niż zarezerwował na ten cel w tegorocznym budżecie. Również Bank Światowy ostrzegał przed „bankowym tsunami”, które pogłębi kryzys gospodarczy w Rosji.Eksperci nie spodziewają się, że odsetek niespłacanych kredytów sięgnie 40 proc., tak jak w czasie kryzysu z 1998 r. Jednakże nawet jeśli ta liczba wzrośnie do 10 proc., odbije się to poważnie na kondycji pożyczkodawców. – 10 proc. niespłacanych kredytów będzie oznaczało zerowy zysk całego rosyjskiego systemu bankowego – wskazał Rustam Botaszew, analityk z moskiewskiego oddziału UniCredit. Rząd prognozuje obecnie, że złe długi sięgną pod koniec roku właśnie 10 proc. ogółu pożyczek.
Piotr Awen, prezes Alfa Banku, ostrzegał w marcu, że w wyniku wzrostu liczby niespłacanych pożyczek upadną „setki małych rosyjskich banków”. Kryzys na rynku kredytowym dotknie również największych pożyczkodawców. Według sondażu Bloomberga, złe długi Sbierbanku mogą sięgnąć w tym roku 8,9 proc. udzielonych przez ten bank pożyczek. W przypadku państwowego VTB (Wniesztorgbank) wyniosą one 10,5 proc.
Do ponoszenia strat przez pożyczkodawców może się przyczynić polityka państwa. Putin w lutym nakazał bankom, aby zaczęły ponownie udzielać pożyczek „strategicznym” firmom prywatnym, takim jak PIK Group, moskiewski deweloper, który jest zadłużony na sumę dwukrotnie większą od swojej wartości rynkowej.