IPSA, czyli główny indeks giełdy w Santiago, rósł na początku wtorkowej sesji o ponad 2 proc., odrabiając część strat po panicznej poniedziałkowej wyprzedaży. W poniedziałek zamknął się 6,2 proc. na minusie. Bezpośrednim impulsem do tych zawirowań na rynkach był wynik drugiej tury wyborów prezydenckich. Jej zwycięzcą został 35-letni lewicowiec Gabriel Boric.

Nowy prezydent to były lider protestów studenckich. W czasie kampanii wyborczej obiecywał nałożyć większe podatki na bogatych, znieść system prywatnych ubezpieczeń emerytalnych oraz prowadzić ostrzejszą politykę wobec spółek górniczych oskarżanych o niszczenie środowiska naturalnego. Inwestorzy zareagowali więc na jego triumf w wyborach wyprzedażą chilijskich aktywów, a szczególnie akcji firm wydobywczych.

– Boric włożył dużo wysiłku w to, by przekonywać, że jego model gospodarczy nie będzie radykalny, jednak jest jasne, że polityka przyjazna rynkom jest już przeszłością. Wraz z planowaną nową konstytucją Chile podąża w nieznanym kierunku. Zwycięstwo odniesione z dużą przewagą daje Boricowi więcej pewności siebie, by forsować bardziej lewicowe rozwiązania, ale oczywiście czas pokaże, czy tak się stanie. Rynki nienawidzą niepewności, a Chile oferuje im niepewność na lata – twierdzi Win Thin, strateg z firmy Brown Brothers Harriman.

Na reakcję rynków wpłynąć mogło to, że w kampanii wyborczej Boric był porównywany przez Jose Antonio Knasta, swojego prawicowego kontrkandydata, do radykalnych socjalistów rządzących Wenezuelą. – Lewica promuje tylko biedę, taką biedę, która pogrążyła Wenezuelę, Nikaraguę i Kubę – mówił Knast.

Analitycy spodziewają się jednak bardziej umiarkowanych rządów. – Boric nie jest komunistą. Jego grupa polityczna uczy się, że odpowiedzialność fiskalna jest ważna, a reformy mające zasypać nierówności społeczne powinny być przeprowadzane stopniowo i długoterminowo – uważa Francisco Castaneda, ekonomista z Uniwersytetu Mayor. HK