Kryzys frankowy, z którym się mierzymy od lat, ma swoją genezę w czasie, kiedy dostęp do kredytów mieszkaniowych w Polsce, był niski. Polacy szukali więc tańszego finansowania i znaleźli, za granicą. Ale uwaga. Ówcześni rządzący bardzo to wspierali. Następnie, gdy sytuacja walutowa się zmieniła, szybko się od tego odżegnywali. Nie zrobiono nic, aby ten problem rozwiązać, jak chociażby w innych krajach. Chodziło tylko o to, aby znaleźć kozła ofiarnego. Banki doskonale się nadają, żeby być tym chłopcem do bicia. Natomiast pewne jest, że nie ma szczęśliwej gospodarki bez dobrze funkcjonującego systemu bankowego.
Podobna sytuacja była kilka lat temu z kredytami złotowymi o zmiennym oprocentowaniu. Przy ultra-niskich stopach procentowych, państwo zachęcało do ich wzięcia kreując produkty pod tytułem np. „zero wkładu własnego”. W momencie, kiedy sytuacja się zmieniła i stopy wzrosły, to znowu szuka się winnego.
Tymczasem pamiętam wiele dyskusji dotyczących zmiany modelu finansowania kredytów mieszkaniowych, ze zmiennej stopy procentowej na stałą, tak jak to ma miejsce w większości krajów lepiej rozwiniętych od nas. Zabrakło wsparcia ze strony instytucji nadzorujących, czyli Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego. Każda z nich zachowywała się asekurancko, nie podejmując żadnego działania w tej sprawie.
I kolejna ważna rzecz. Uważam, że kredyt hipoteczny 20-25-30-letni nie jest produktem komercyjnym. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co się stanie w takim horyzoncie czasowym. Powinien zaspokajać potrzeby mieszkaniowe, a szerzej – poczucie bezpieczeństwa bycia u siebie mieszkańców naszego kraju. W związku z tym instytucje państwowe powinny czuć się zobowiązane do zapewniania takiego bezpieczeństwa.
Postulowałem dużo wcześniej, że wszystkie pierwsze kredyty hipoteczne, do których się dopłaca (na 0, 2 czy 5 proc.), powinny być zlokalizowane w jednym miejscu, w Banku Gospodarstwa Krajowego, aby można byłoby je transparentnie wspierać. Banki komercyjne, mając dostęp do klientów, mogą im oferować uniwersalny, jednakowy produkt na takich samych warunkach, a następnie przekazywać do obsługi w BGK. Natomiast osoby, które kupują na kredyt drugie, trzecie mieszkanie, muszą już działać w realiach gospodarki rynkowej.
Jakie są główne wyzwania przed sektorem bankowym, nie tylko w kraju, ale i za granicą? Tak prowokacyjnie: koniec wielkich banków jest bliski? Zastąpią ich wielkie fin-techy?
Czy banki są potrzebne ludziom? Bill Gates przed laty powiedział, że banki nie, ale bankowość tak.
Sektor bankowy tworzył się przez kilkaset lat. Szukał najlepszego systemu, w którym pieniądze od oszczędzających płynęły w stronę kredytobiorców. Najpierw był nieregulowany. W ostatnich dziesiątkach lat regulowany. Dziś bardzo przeregulowany.
My kulturowo jesteśmy związani z Europą, gdzie jest prymat oparcia rynków finansowych na modelu bankowym. Kraje anglosaskie (USA, Wielka Brytania) bardziej preferują model kapitałowo-giełdowy. Obecnie jesteśmy świadkami i uczestnikami wielkiej zmiany technologicznej właśnie w kierunku fin-techów, big-techów i może nawet w kierunku big-apps. Stąd PKO pod moim kierownictwem realizowała strategię bycia platformą usługową. Na bazie fantastycznej aplikacji IKO tworzony był dostęp do wielu usług, niekoniecznie finansowych.
Jest Pan przewodniczącym rady nadzorczej MCI, który specjalizuje się w inwestycjach technologicznych. Tworzył Pan i jest w radzie nadzorczej Blika, operatora płatności mobilnych. Zasiada w radzie Asseco Poland, największej firmy IT w Polsce. Myśli Pan że sztuczna inteligencja to rewolucja na miarę pojawienia się internetu?
To jest pytanie jak najbardziej do mnie. Uśmiecham się, ponieważ kończąc studia na Politechnice Wrocławskiej dawno, dawno temu pisałem pracę magisterską związaną właśnie z obszarem sztucznej inteligencji.
Obecna dyskusja dotycząca nawet zakazania rozwoju sztucznej inteligencji to jak – parafrazując – propozycja furmanów 100 lat temu zakazu używania automobili.
Jeśli zmiana jest nieunikniona, a tak uważam w przypadki AI, to nie walcz z nią, tylko ją wykorzystaj. I to też jest szansa dla Polski. Jak być dobrym, jak być najlepszym w używaniu AI.
Jest Pan członkiem rady nadzorczej największego banku w Ukrainie, z tamtejszym kapitałem państwowym. Dlaczego właśnie tamten kierunek? Rzeczywiście ma Pan warunek pobytu 50 dni w roku u naszego sąsiada?
Doprecyzuję tylko, że nie chodzi o fizyczną obecność w Kijowie. Każdy z członków rady nadzorczej PrivatBanku zobowiązał się, że poświęci nie mniej, niż 50 dni w roku na pracę dla tego banku. Spotkania są zdalne i fizyczne. Tak obraduje rada nadzorcza i jej komitety.
A dlaczego akurat Ukraina i ukraiński bank? Rok 1989 rok zmienił życie wszystkich Polaków. Uważam, że teraz też przeżywamy równie ważny moment w historii, ważny dla Ukraińców, ale również dla Polski, Europy, całego świata. To co się stanie na Ukrainie wywrze wielki wpływ na Polskę na następne 20-30 lat.
Wierzy Pan w koniec wojny w Ukrainie? Widzi Pan Ukrainę w Unii Europejskiej, w strefie euro, w NATO?
Nie będę zaskoczony, jeżeli ta wojna skończy się w sposób nagły, w ciągu najbliższych kilkunastu tygodni. I to bez podpisywania finalnych porozumień. Na początek chodzi o przerwanie działań wojennych przez obie strony i szukanie rozwiązań, o które nie będzie zapewne łatwo. Najważniejsze, aby ludzie przestali się zabijać.
Ukraińcy swoją krwią pokazali, że chcą być w Europie. Byłoby olbrzymim błędem i niesprawiedliwością, gdybyśmy tego procesu nie wspierali. Zwłaszcza, że mamy doświadczenie związane z transformacją państwa, które musi wdrożyć różnego rodzaju przepisy prawne, standardy i zmiany kulturowe. To jest proces długotrwały.
Na koniec: znalazł się Pan na liście 25 osób najbardziej zasłużonych dla rozwoju branży TFI, jaka przygotował „Parkiet” we współpracy z Izbą Zarządzających Funduszami i Aktywami. Tymczasem branża od dekady jest w letargu. Jakie są tego przyczyny? Co zrobić, aby to się zmieniło?
Było mi bardzo miło, gdy przeczytałem tę informację. I wróciłem do historii sprzed lat, do początków, kiedy związałem się - nie wiedziałem wówczas, że na tak długo - z rynkiem finansowym.
1 stycznia 1995 roku rozpocząłem pracę w Pioneer - Pierwsze Polskie Towarzystwo Funduszy Powierniczych. To była przygoda, kompletnie nowa rzecz. Było niewiele osób, które rozumiały, o co chodzi z tymi funduszami. Mnie to fascynowało. Szybko zacząłem się uczyć i rozwijać. I awansować. Już kilka lat później byłem członkiem zarządu, a po 5-6 latach prezesem największego towarzystwa funduszy inwestycyjnych w Polsce.
Z dużym sentymentem patrzę na ten czas, na te emocje. Jeden fundusz mieszany, zrównoważony na rynku. A teraz? Pewnie kilkaset. Jest też normalnie. Fundusze nie są najważniejsze na świecie (śmiech). Co zostaje? Ciekawi ludzie i nowe ciekawe projekty, do których należy podchodzić z niegasnącym entuzjazmem.
Dziękuję za rozmowę.
CV
Zbigniew Jagiełło
Menedżer. Strateg. Innowator. W latach 1995-2009 pracował w branży funduszy inwestycyjnych (Pioneer PPTFP, PKO/Credit Suisse, Pekao/Alliance Capital Management, Pioneer Pekao TFI). W latach 2009-2021 prezes PKO Bank Polski. Autor książki „Od skarbonki do chmury” opisującej transformację cyfrową banku. Współtwórca systemu płatności mobilnych Blik. Inicjator Operatora Chmury Krajowej. Członek rad nadzorczych m.in. MCI, Asseco International, Polski Standard Płatności Blik, czy ukraińskiego PrivateBanku. Absolwent Politechniki Wrocławskiej Wydziału Informatyki i Zarządzania.