I tak dochody budżetu państwa w 2020 r. mają być niższe od zaplanowanych o 36,7 mld zł i wyniosą 398,7 mld zł, wydatki zaś o 72,7 mld zł wyższe i sięgnąć 508 mld zł. W efekcie dziura w kasie państwa może poszybować do 109,3 mld zł wobec zerowego deficytu w obecnej ustawie budżetowej.
Spadek dochodów to przede wszystkim efekt niższych dochodów podatkowych. Jak podaje Ministerstwo Finansów, VAT w tym roku ma przynieść 170 mld wobec 196,5 mld zł planowanych wcześniej, akcyza 68,4 mld zł wobec 75 mld zł, CIT 38,5 mld zł zamiast 42 mld zł. a PIT 64,1 mld zł zamiast 66,5 mld zł. Dochody niepodatkowe zaplanowane zostały w kwocie wyższej o 3,6 mld zł.
Jeśli chodzi o wydatki, to resort nie przedstawił w czwartek dokładnych danych. Ze słów kierownictwa wynika jednak, że wzrosnąć mają zarówno wydatki na politykę społeczną (np. wzmocnienie Funduszu Sprawiedliwości, który m.in. finansuje 13. emerytury, na rentę socjalną czy na dotacje do FUS), ale także na inwestycje. Np. wydatki budżetu na transport i infrastrukturę mają się zwiększyć o 12 mld zł, w dziale obrona narodowa – o 3 mld zł, a na bezpieczeństwo publiczne – o 1,4 mld zł.
– Głównym celem nowelizacji jest zapewnienie środków do dalszej stymulacji rozwoju polskiej gospodarki tak, by mogła ona jak najszybciej wrócić na ścieżkę wzrostu – podkreślał minister finansów Tadeusz Kościński. I dodał, że z budżetu finansowane też były i będą wydatki na walkę ze skutkami Covid-19.
Nowelizacja budżet przy największej we współczesnej historii recesji gospodarczej nikogo specjalnie nie dziwi. Jednak planowany deficyt na poziomie 110 mld zł (czyli ok. 4,9–5 proc. PKB) może już trochę dziwić. Główny ciężar walki ze skutkami lockdownu wziął na siebie Fundusz Przeciwdziałania Covid-19, który nie jest jednak częścią budżetu państwa (dotychczas wydatki tego funduszu to 54 mld zł, docelowo to 100 mld zł).