Pięć wzrostowych sesji z rzędu w wykonaniu indeksu WIG20 i na razie wystarczy. We wtorek dobra passa naszego głównego indeksu została przerwana. Korekta po tak wyraźnym ruchu wydaje się być czymś zupełnie naturalny, więc przynajmniej na razie inwestorzy nie mają się czym martwić.
Jeszcze na początku notowań można było mieć nadzieję, że nasz rynek powalczy o kolejne wzrosty. Na parkiecie trwało przeciąganie liny między popytem, a podażą, a byki momentami miały nawet przewagę. Im jednak dłużej trwała sesja tym zapał do kupowania akcji był coraz mniejszy. WIG20 w zasadzie już po pierwszej godzinie handlu zjechał pod kreskę i jak się okazało pozostał tam aż do końca dnia. W odróżnieniu więc od tego, co działo się na rynku w poniedziałek nie doszło do próby pokonania kolejnej psychologicznej bariery 2200 pkt.
Podaż kontrolowała przebieg notowań. W pewnym momencie WIG20 tracił około 1 proc. i wyraźnie odstawał chociażby od niemieckiego wskaźnika DAX czy też francuskiego CAC40. Te walczyły bowiem o to, by utrzymać się nad kreską.
Chęć realizacji zysków na naszym parkiecie była tak duża, że wygrała nawet z udanym otwarciem notowań na Wall Street. Zignorowanie sygnałów z zewnątrz było jasnym znakiem, że byki tym razem nie mają czego szukać na GPW. WIG20 ostatecznie stracił 0,8 proc. Spadki zagościły także w obszarze średnich i małych spółek. mWIG40 spadł 0,75 proc., zaś sWIG80 0,46 proc. Obroty na całym rynku wyniosły niecały 1 mld zł co nie jest zbyt wygórowanym poziomem, szczególnie biorąc pod uwagę to, co widzieliśmy podczas ostatnich wzrostowych sesji.
Czytaj więcej
Dzisiejsza sesja w Polsce od początku mija pod wyraźne dyktando sprzedających i choć europejskie indeksy jak DAX czy FTSE wymazały część spadków, próżno szukać 'byczego zrywu' nad Wisłą.