Pomiędzy DJIA a WIG20 nie ma czystej korelacji. Jednak w zdecydowanej większości przypadków bez zgody jankeskiego kolegi warszawski benchmark nie wykona wiarygodnego ruchu. Jeżeli już zdarzały się przypadki nieposłuszeństwa ze strony blue chips znad Wisły, to prawie zawsze była to słabość polskiego rynku. Historia zna kilka aberracji, kiedy to DJIA korygował się, a WIG20 szedł na północ. W maju tego roku polskie spółki przez chwilę były silniejsze. W grudniu także zdarzyła się taka rozbieżność.
W I kw. 2014 r. jankescy inwestorzy wykazali się mniejszą determinacją niż polscy gracze. Podobnie było w lipcu 2006 r. W każdym z podanych okresów różnica pomiędzy kilkunastodniową stopą zwrotu wynosiła kilka punktów procentowych. I odbywało się to podczas lokalnych korekt w trendzie wzrostowym. Terz DJIA łamie kolejne wsparcia, a WIG20 atakuje szczyty. W ostatnich dniach pompowanie banków z GPW doprowadziło do tego, że relatywna różnica w stopach zwrotu ww. indeksów wyniosła około 15 pkt proc.
Taki stan rzeczy nie jest do utrzymania w średnim terminie. Historia ostatniego ćwierćwiecza zna przypadek, kiedy to WIG20 zyskał 30 proc. a jankeski indeks stracił 10 proc. Mowa o I kw. 2000 r., kiedy to byki z GPW przestrzeliły szykanę i z pełną prędkością wjechały na inny tor niż ten, po którym poruszała się Wall Street. Kto miał rację wówczas, wiadomo, a kto teraz, to się okaże…