Raz w górę, raz w dół. Tak w ostatnim czasie wyglądają sesje na warszawskim parkiecie. Początek tego tygodnia świetnie wpisał się w ten scenariusz. O ile bowiem w poniedziałek mieliśmy wzrost, tak już we wtorek na naszym parkiecie karty rozdawały niedźwiedzie. Jeśli więc można było mieć dobre wrażenia po starcie tygodnia, tak wtorkowe wydarzenia te wrażenia popsuły. Rynek wrócił praktycznie do punktu wyjścia.
Kolor czerwony towarzyszył we wtorek naszemu rynkowi od początku notowań. Podaż zaczęła zresztą dzień od mocnego uderzenia. Już w pierwszych minutach handlu WIG20 znalazł się około 1 proc. pod kreską. Byki nawet nie myślały, by wyprowadzać jakąś kontrę. Nie sprzyjało temu zresztą też otoczenie. W Europie również przeważał kolor czerwony, chociaż w pierwszej fazie notowań Warszawa na tle pozostałych rynków prezentowała się wyjątkowo słabo.
Kolejne godziny handlu przyniosły powolne osuwanie. W połowie notowań WIG20 tracił już około 1,5 proc. Mocniejsze spadki pojawiły się także na innych rynkach. Byki nie mogły znaleźć punktu zaczepienia i pretekstu do odbicia, szczególnie że i kalendarz makroekonomiczny świecił we wtorek pustkami. Znów więc oczy inwestorów zwróciły się w stronę Amerykanów. Ci zaczęli dzień od spadków, ale te szybko udało się odrobić. Kiedy kończył się handel na GPW, wskaźniki na Wall Street były już na plusie. Wydawało się, że to pomoże również bykom na naszym parkiecie. Ostatecznie jednak WIG20 stracił 1,1 proc. We wtorek pod presją sprzedających znalazła się przede wszystkim branża finansowa. Akcje mBanku stracił 3,4 proc. co było najsłabszym wynikiem w gronie największych spółek. Ponad 3 proc. pod kreską dzień zamknął także Santander Bank Polska. PZU zostało przecenione o 2,8 proc. Na drugim biegunie znalazła się JSW, której papiery podrożały o 3,7 proc.
Zachowanie indeksu największych spółek mogło rozczarować. Lepiej zaprezentowały się za to średnie i małe spółki, chociaż ich indeksy też zakończyły dzień spadkami. mWIG40 zniżkował 0,3 proc., a sWIG80 0,2 proc.
Problemem, który w ostatnim czasie coraz bardziej doskwiera naszemu rynku, to poziom aktywności inwestorów. We wtorek obroty na głównym rynku wyniosły 770 mln zł. To więcej niż w poniedziałek (500 mln zł), ale i tak nie jest to wynik, którym można się szczycić. To dobrze też oddaje nastroje. Brakuje pomysłu na zapoczątkowanie jakiegoś dłuższego ruchu i poruszamy się od bandy do bandy. Ton tych ruchów wyznaczają nam największe rynki z Wall Street na czele. Najgorzej, że nic nie zapowiada, aby to w najbliższym czasie miało się zmienić.