Przede wszystkim na skupie obligacji rządowych o wartości 300 mld dolarów w następnych 6 miesiącach, co nie tylko wskazuje na dużą determinację w walce z kryzysem, ale przede wszystkim powinno obniżyć długoterminowe stopy procentowe. Efektem była zwyżka indeksu S&P500 o 2,1% do 794,35 pkt., co na gruncie analizy technicznej, stanowi kolejne potwierdzenie, że marcowy zwrot na Wall Street, jest czymś więcej niż tylko dynamicznym odbiciem.
Środowe wydarzenia w USA, jakkolwiek czynią bardziej prawdopodobną tezę, że światowe rynki akcji znajdują się na początku dłuższego, trwającego przynajmniej 2-3 miesiące odbicia (dotyczy to również GPW), to w szczególny sposób nie powinny dziś wesprzeć strony popytowej na warszawskiej giełdzie. Inwestorzy będą na rynek patrzyli bowiem nie przez pryzmat średnioterminowych szans, ale przez pryzmat krótkoterminowych zagrożeń.
Słabe zachowanie rynku akcji w ostatnich dwóch dniach, obawy przed kontynuacją spadków jako następstwa wygasania marcowych serii instrumentów pochodnych, czy też wreszcie strach przed silną realizacją zysków na Wall Street, będzie dziś paraliżował graczy. Dlatego też, o ile jeszcze początek sesji może być neutralny lub nawet może przynieść niewielkie wzrosty indeksów, to w kolejnych godzinach trzeba się liczyć z narastającą podażą.
Sytuacja techniczna na wykresie indeksu WIG20, pomimo ostatnich spadków, w dalszym ciągu pozostaje umiarkowanie pozytywna. Układ sił zmieni się dopiero w momencie zamknięcia luki hossy z 4 marca br., czyli z chwilą spadku poniżej 1401,92-1425,10 pkt. Wówczas trzeba będzie się liczyć nawet z możliwością testu lutowych minimów (1253,24 pkt.). Zanim jednak taki sygnał zostanie wygenerowany, scenariuszem bazowym dla WIG20 na najbliższe tygodnie, jest atak na barierę podażową na 1630 pkt.
W środę indeks WIG20 osiągnął poziom 1 452,81 pkt (po spadku o 1,94%), a WIG odpowiednio 22 892,30 pkt (po spadku o 1,28%). Obroty na rynku akcji kształtowały się na poziomie ok. 750 mln zł.