Świadomość takiego zagrożenia wśród graczy sprawia bowiem, że giełdowych "cudów" raczej nie będzie. Również dlatego, że siły na rynku mocno się wyrównały, co doskonale ilustruje liczna otwartych pozycji na kontraktach terminowych na indeks WIG20. Sugeruje ona, że nie ma szczególnej polaryzacji oczekiwań wśród inwestorów.
Jeżeli wykluczyć istotny wpływ na przebieg dzisiejszej sesji w Warszawie dnia "trzech wiedźm", jak również mając świadomość, że publikowane dziś dane makroekonomiczne też nie będą mieć wpływu na rynek akcji (produkcja przemysłowa w Strefie Euro oraz inflacja bazowa i koniunktura gospodarcza w Polsce), to jedynym wyznacznikiem zachowania GPW będzie zachowanie zachodnioeuropejskich, a później amerykańskich parkietów. Dziś ten wpływ może być negatywny. Przede wszystkim dlatego, że po 1,5 tygodnia silnych wzrostów na Wall Street, wyraźnie wzrosło ryzyko nieco większej realizacji zysków.
Czwartkowa sesja na GPW, zakończona wzrostem indeksu dużych spółek o 2,4% do 1487,71 pkt., poprawiła nastroje na giełdzie, ale nie wpłynęła na zmianę sytuacji technicznej. Ta wciąż pozostaje umiarkowanie pozytywna. I to się nie zmienia aż do zamknięcia luki hossy z 4 marca br. (1401,92-1425,10 pkt.). Dopiero wówczas zostaną zanegowane wstępne sygnały kupna i dopiero wówczas trzeba będzie się liczyć z możliwością testu lutowych minimów (1253,24 pkt.). Do czasu aż WIG20 pozostaje powyżej 1401,92-1425,10 pkt., scenariuszem bazowym na najbliższe tygodnie, jest atak na barierę podażową na 1630 pkt.
WIG20 zakończył czwartkową sesję na poziomie 1487,71 pkt, po wzroście o 2,40%. WIG wzrósł do 23328,95 pkt, czyli o 1,91%. Obroty na rynku akcji ukształtowały się na poziomie ok. 1,1 mld zł. (ISB)
Marcin R. Kiepas