Pierwsze dwie dekady marca były stosunkowo udane dla posiadaczy akcji. Kupujący byli na tyle zdeterminowani, że indeks S&P 500 podjął próbę zanegowania formacji podwójnego szczytu (szczyty z 2000 i 2007 roku), co oczywiście ocenić należy bardzo pozytywnie.
Gdyby udało się przez dłuższy czas (choćby przez 2, 3 tygodnie) utrzymać temu indeksowi powyżej dołka z 2002 roku (776,8 pkt), stanowiłoby to pozytywny sygnał nie tylko dla inwestorów giełdowych, ale też dla gospodarki światowej, w tym także dla gospodarki polskiej. Badania pokazują bowiem, że rynek akcji jest nie tylko pasywnym barometrem przyszłych wydarzeń w realnej gospodarce, ale też zachowanie uczestników rynku akcji może na wzrost gospodarczy aktywnie wpływać.
Pozytywnie należy ocenić fakt przebywania wielu indeksów giełdowych z Azji oraz Ameryki Południowej zdecydowanie powyżej swoich dołków z jesieni poprzedniego roku.
Być może więc już za kilka miesięcy poszczególne organizacje (OECD, MFW, Bank Światowy) przestaną wreszcie obniżać prognozy wzrostu PKB dla poszczególnych części światowej gospodarki na rok 2010.
Nie jest to wykluczone, zważywszy na fakt, że działania poszczególnych banków centralnych są na tyle radykalne, że powinny w końcu doprowadzić do pewnego uspokojenia sytuacji gospodarczej. Przecież nawet po pęknięciu "bąbla spekulacyjnego" na japońskim rynku akcji w 1989 roku weszliśmy w okres, w którym wprawdzie dominował długoterminowy trend spadkowy, ale zdarzały się w nim nawet kilkudziesięciomiesięczne okresy korekcyjnych silnych zwyżek indeksu Nikkei 225.