Wczoraj kupujący praktycznie nie podjęli próby jego przełamania, choć po zakończeniu poniedziałkowej sesji w Ameryce mogło się to wydawać "oczywiste". Podobnie jak nasz WIG wygląda europejski DJ?Stoxx 600. Też dotarł wczoraj do minimum z jesieni minionego roku i od tej bariery się odbił.

Nieco inaczej wygląda sytuacja amerykańskiego S&P 500, dla którego najlepszym punktem odniesienia jest 800 pkt na wykresie tygodniowym i o utrzymanie ponad tą barierą będzie przez najbliższe trzy sesje walczył. Odmienne jest też położenie indeksu rynków wschodzących MSCI?EM, który od jesieni minionego roku tkwi w konsolidacji. Przy wszystkich wątpliwościach dotyczących obecnej sytuacji właśnie ten ostatni indeks może okazać się najbardziej przydatny.

Nie chodzi tu o samą techniczną wymowę, gdzie pokonanie górnej granicy trendu bocznego byłoby silnym sygnałem kupna, a pozostawanie w nim przy polaryzacji zachowania poszczególnych rynków wskazuje na to, że mamy do czynienia z płaską korektą, a nie początkiem trwałego wzrostu. Dużo ważniejsze jest to, że w emerging markets upatruje się tych krajów, które najszybciej poradzą sobie z globalnym kryzysem.

W tym kontekście najczęściej wymienia się Chiny, ale również Indie. Istotne jest też to, że zainteresowanie rynkami wschodzącymi jest pochodną akceptacji ryzyka przez inwestorów. W tym względzie wciąż jeszcze nie widać przełomu, można jedynie mówić o poprawie sytuacji względem pierwszych tygodni tego roku.

W tle wydarzeń związanych z kolejnymi pomysłami na pomoc gospodarce USA pozostają coraz wyraźniejsze głosy ze strony Chin, wyrażające zaniepokojenie ewentualnym spadkiem wartości dolara i tym samym ulokowanych w amerykańskich aktywach środków. O silnej deprecjacji dolara wspomina się w kontekście rozwiązania problemu nadmiernego zadłużenia tamtejszej gospodarki. Mamy sygnały, że nie będzie zgody na to, by odbyło się to kosztem wierzycieli Stanów Zjednoczonych.