Wzbudziło to nadzieje, że gospodarka zaczyna się stabilizować.
Na giełdach jest to szczególnie widoczne, bo jesteśmy świadkami największego miesięcznego wzrostu wskaźnika Standard & Poor’s 500 od 1987 r. Indeks ten od 9 marca zyskał już 22 proc. Przede wszystkim w wyniku oczekiwań inwestorów, że rządowy plan skupowania toksycznych aktywów doprowadzi wreszcie do ożywienia rynków kredytowych. Zwłaszcza że pośrednio potwierdziły to Bank of America, JP Morgan i Citigroup, informując, że w dwóch pierwszych miesiącach br. odnotowały zyski.
Kurs akcji General Electric, największego producenta turbin energetycznych, silników odrzutowych, lokomotyw i sprzętu do prześwietleń medycznych zwyżkował o 5,1 proc. Wzrost zamówień na dobra trwałe był największy od ponad roku i pierwszy od siedmiu miesięcy. Był też tym bardziej nieoczekiwany, że miesiąc wcześniej zamówienia te spadły aż o 7,3 proc.
Akcje Bank of America, największego w USA pod względem aktywów, zdrożały o 10 proc., a papiery Alcoa, największego producenta aluminium, zyskały 7,6 proc. O 9,5 proc. wzrósł branżowy indeks 13 spółek budowlanych wchodzących w skład S&P 500. Tak inwestorzy zareagowali na raport Departamentu Handlu o niespodziewanym wzroście w lutym sprzedaży nowych domów w USA. Wynika z niego, że rynek ten odbił się od styczniowego dna, dzięki temu, że spadające ceny i niższe oprocentowanie kredytów hipotecznych zachęciły wreszcie do kupowania nieruchomości.
Nieoczekiwanie dobre wiadomości zza oceanu zmieniły też nastroje europejskich inwestorów i po rannych spadkach większość indeksów wzrosła. Przyczyniły się do tego również ponad 4-proc. wzrosty notowań dwóch wielkich sieci handlowych - hiszpańskiego Inditeksu i niemieckiego Metro.