Takie zachowanie rynku jest o tyle mało zaskakujące, że odbywa się według ściśle określonego schematu. W ostatnich dniach pisałem kilkakrotnie o tym, jaką rolę odgrywa wsparcie na wysokości majowego dołka (29312 pkt), niemal pokrywającego się ze szczytem z 6 stycznia. Jeszcze we wtorek WIG naruszył to wsparcie, zaraz potem jednak odbił się (głównie pod wpływem danych o zaskakująco dużej poprawie nastrojów konsumentów w USA). Wczorajsza zwyżka była w tym kontekście kontynuacją odbicia od kluczowego wsparcia.

Taki obrót spraw jest bardzo korzystny dla posiadaczy akcji. Po pierwsze, WIG zdołał praktycznie w ostatniej chwili wybronić się przed wybiciem w dół z wąskiej konsolidacji, w jakiej tkwi od początku maja. Po drugie, znów realny staje się atak na górne ograniczenie owej konsolidacji, znajdujące się na wysokości 30759 pkt (szczyt intraday z 20 maja). Bariera ta jest położona tak blisko (3,3 proc. od wczorajszego zamknięcia), że starcie z nią mogłoby być kwestią zaledwie jednej sesji. Scenariusz wybicia w górę jest tym bardziej realny, że dzięki umiarkowanej zniżce na poprzednich kilku sesjach całkowicie zniwelowane zostało krótkoterminowe wykupienie sygnalizowane przez oscylator stochastyczny (z 15 sesji). Innymi słowy, byki miały czas, by złapać oddech.

Brak mobilizacji podaży to konsekwencja tego, że trudno znaleźć wystarczająco mocne fundamentalne argumenty za poważnym przesileniem. Praktycznie każdego dnia pojawiają się dane makro, które potwierdzają, że w ostatnich miesiącach doszło do przełomu w gospodarce światowej i poprawy perspektyw gospodarczych. Załamanie tych rodzących się tendencji byłoby właściwie możliwe tylko pod wpływem tak silnych negatywnych czynników, jak na jesieni ub.r., kiedy inwestorów zaszokowało bankructwo Lehman Brothers i widno krachu całego amerykańskiego systemu bankowego. Powtórka takiego scenariusza jest oczywiście możliwa, ale czy prawdopodobna?

Pesymiści argumentują też, że przeszkodą w kontynuacji zwyżki są mało atrakcyjne wyceny spółek, które znacznie wzrosły w wyniku odbicia na giełdzie. Pytanie, czy można się zgodzić z tą tezą, skoro połowa spółek na warszawskim parkiecie kosztuje mniej niż wynosi ich wartość księgowa - najbardziej konserwatywny miernik wartości fundamentalnej.W komentarzach w poprzednich dniach sugerowałem, by nie uprzedzać faktów i z realizacją zysków poczekać do momentu, gdy WIG znajdzie się poniżej wsparcia. Na razie taka taktyka się opłaciła. To samo można powiedzieć, jeśli chodzi o szanse na wybicie w górę z konsolidacji - i tym razem lepiej nie wyprzedzać faktów.