Nasilenie korekty jest pochodną spekulacji inwestorów, że wcześniej indeksy zawędrowały zbyt wysoko - duża część światowych wskaźników ma za sobą sześć kolejnych miesięcy na plusie - jak na wątłość ożywienia w gospodarce po największym od kilkudziesięciu lat jej załamaniu.
Ekonomiści i analitycy raptem dwa-trzy tygodnie temu ochoczo obwieszczali koniec recesji. Tymczasem teraz, gdy sytuacja na giełdach zaczyna się zmieniać, zaczynają prawić, że demon recesji wciąż jest obecny i długo nie da o sobie zapomnieć. Na pewno nie dodaje to otuchy ciułaczom, którzy wolą na wszelki wypadek zrealizować wcześniejsze zyski.
Zresztą są też dowody. O trwaniu recesji świadczą np. dane z amerykańskiego rynku pracy, na którym, według firmy ADP?Employer Services, w sierpniu znów ubyło sporo etatów - prawie 300 tys., o 50 tys. więcej niż oczekiwano. Wprawdzie na poprawę koniunktury wskazały dane o zamówieniach w fabrykach - zwiększyły się one o 1,9 proc., ale i to nie może zadowalać inwestorów, skoro analitycy przewidywali wzrost wyraźnie większy. Na dodatek zamówienia na dobra nietrwałe okazały się dramatycznie słabe - spadły one o 1,9 proc., najwięcej w tym roku.
W Europie, gdzie spadki indeksów pod koniec sesji znacznie wyhamowały, po ponad 7 proc. traciły wczoraj akcje spółek sięgających po nowe finansowanie - produkującego sprzęt telekomunikacyjny Alcatela-Lucenta i A. P. Moeller-Maersk, operatora portów. W USA po raporcie ADP?taniały akcje gigantów z wielu branż - od Bank of America, przez General Electric, po McDonald’s. Po otwarciu na minusie sytuacja zaczęła się tam poprawiać i po dwóch-trzech godzinach handlu indeksy znalazły się w pobliżu zera.
Także na rynku surowcowym notowania są ostatnio w trakcie korekty spadkowej. I nie jest to tylko pochodną prostego naśladowania rynków akcji. W przypadku metali inwestorzy reagują też na dane wskazujące na spadający w ostatnim czasie popyt.