Jednocześnie jednak spadek nie przekroczył jeszcze wyraźnie skali poprzedniej korekty w ramach trwającego przez 6 ostatnich miesięcy ruchu w górę. Rozegrała się ona pomiędzy I połową czerwca a I połową lipca i zabrała indeksowi WIG 8,5 proc. Teraz jesteśmy w podobnej odległości od tegorocznego szczytu. Mówić o rozstrzygnięciach co do losów dobrej koniunktury jest więc jeszcze za wcześnie.

Ostatnie dni przyniosły jednak kolejne argumenty na rzecz trwalszego przesilenia. Chodzi o zachowanie ceny złota, która mocno podskoczyła w tym tygodniu i zbliżyła się do 1 tys. USD za uncję. Tym samym niewiele już brakuje do szczytów z minionego i tego roku. To sygnał potwierdzający rosnące obawy o przyszłość. Jednocześnie ostatnie dni stały pod znakiem wyraźnych wypłat z globalnych funduszy akcji.

Odpłynęło z nich blisko 5 mld USD środków. Ponad 700 mln USD z tej kwoty przypadło na ujemne saldo wpłat i wypłat z funduszy lokujących w szerokie spektrum akcji z rynków wschodzących. Natomiast podmioty dedykowane poszczególnym regionom w ramach emerging markets wypadły różnorodnie - od znacznych wypłat z funduszy skupiających się na Ameryce Łacińskiej do niewielkich wpłat do podmiotów lokujących w Azji, a także na rozwijających się rynkach Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki (EMEA). Przepływy globalnego kapitału podlegają zazwyczaj trwalszym tendencjom, więc trzeba się liczyć z tym, że ostatnie dni mogą zapowiadać trwalsze zjawisko odpływu środków z bardziej ryzykownych aktywów.

Symptomatyczne są trudności z odrabianiem środowej straty. Jest to zachowanie podobne do tego, jakie obserwowaliśmy po poprzednim 1-dniowym załamaniu o zbliżonej sile do tego z ostatnich dni. 22 czerwca WIG spadł o 5 proc. i potem aż do 13 lipca trwała stabilizacja. Jak się potem okazało poprzedziła imponujące zwyżki, które przyniosły nieprzerwanych 7 tygodni ruchu w górę. Zapewne w myśleniu inwestorów nadzieja na to, że obecny spadek wyczerpał już potencjał zniżkowy i warto już wracać na rynek, będzie w najbliższych dniach obecna. Tym bardziej jeśli nie uda się utrzymać obecnych poziomów kursów, prawdopodobieństwo zniżki WIG w rejon 32 tys. pkt znacząco się zwiększy.

Coraz bardziej zauważalna staje się dysproporcja pomiędzy danymi gospodarczymi dotyczącymi sfery przemysłowej, a tymi związanymi z kondycją konsumentów. Symbolem tych pierwszych jest wzrost powyżej 50 pkt indeksu ISM w USA, a drugich - dalszy wzrost stopy bezrobocia. W takich warunkach nasilają się głosy przemawiające przeciwko trwałemu i silnemu ożywieniu gospodarek. Tym bardziej że kolejne miesiące mogą stać pod znakiem delewarowania gospodarek, a nie tak, jak chciałyby tego władze, które udzielały pomocy bankom, zwiększania akcji kredytowej.