[b]Diagnoza sytuacji na rynku akcji i prognozy[/b]
Potwierdza się, że okolice 36 tys. pkt dla WIG stanowią silne wsparcie. Jego znaczenie wynika z położenia szczytu z I połowy sierpnia oraz faktu, że najsilniejsza korekta w ostatnich 6 miesiącach miała 8,5%, czyli mniej więcej tyle. Odkładając taką odległość od ostatniego szczytu otrzymujemy mniej więcej poziom, na jakim WIG znalazł się w połowie minionego tygodnia. Z jednej strony więc, dzisiejszy wzrost w przedpołudniowej części sesji wynika z korzystnego przebiegu piątkowej sesji w USA, a z drugiej — z bliskości silnego wsparcia. Bez jego przełamania nie można mówić o rozstrzygnięciach dotyczących losów 6-miesięcznego ruchu w górę.
Na razie odrabianie strat z I połowy minionego tygodnia idzie naszemu parkietowi opornie, ale tym też raczej nie warto się sugerować. Przypomina się tu sytuacja z II połowy czerwca, kiedy ostatnio nasza giełda odnotowała bardzo silną jednodniową przecenę. Wtedy też rynek długo nie mógł odzyskać wigoru, ale ostatecznie ochoczo ruszył w górę. Na wyobraźnię inwestorów będzie tamten przykład zapewne oddziaływał, przynajmniej dopóki WIG nie spadnie poniżej dołka z ubiegłej środy. Posiadacze akcji mogą liczyć na powtórkę tamtego scenariusza i dopóki nie dostaną wyraźnych sygnałów, że nie ma szans na to, nie będą chcieli się bardziej pozbywać walorów. To jednak wystarczałoby jedynie do uniknięcia zniżek. Natomiast by rynek znów zaczął iść w górę potrzeba zwiększonego popytu. Obie strony rynku na dwóch ostatnich sesjach minionego tygodnia, jak również dziś, są bierne. To skutkuje niskimi obrotami, łatwością podbicia kursów i trudnościami z utrzymaniem ich na wyższych poziomach do końca dnia. Wygląda na to, że dziś będziemy mieć podobną sesję do dwóch poprzednich. Przez większość dnia indeksy będą zyskiwać przy niskich obrotach, a losy notowań zdecydują się w końcowej fazie dnia. Na razie WIG idzie w górę o 1,7% i nieznacznie przekracza piątkowe maksimum. Obroty nie przekraczają po godzinie handlu 200 mln zł.
Po przedstawieniu przez ministra finansów perspektyw budżetu na 2010 r. i groźby rekordowego deficytu budżetowego pojawiły się głosy o możliwym osłabieniu złotego. W początkach dzisiejszych notowań rzeczywiście trochę traci, ale trudno taki ruch uznać za oznakę nastawienia do naszej waluty. Jej kondycja podlega raczej globalnym nastrojom i zależy od czynników zewnętrznych. Gdyby atmosfera na parkietach była gorsza znaczenie informacji o przyszłorocznym budżecie byłoby większe. Trzeba się jednak liczyć z tym, że w przypadku spełnienia się pesymistycznych scenariuszy dla giełdy i jesiennego osłabienia notowań, kwestie budżetowe staną się dla inwestorów istotne. Tym bardziej, że z każdym tygodniem dyskusja nad ostatecznym kształtem budżetu przybierać będzie na sile, a wątpliwości będzie coraz mniej.
[b]WYKRES DNIA[/b]
W obliczu Święta Pracy w Ameryce i braku sygnałów płynących z gospodarki USA wpływ na atmosferę na europejskich rynkach może mieć dziś indeks Sentix, odzwierciedlający nastroje inwestorów strefy euro. Spodziewany jest jego dalszy wzrost, do minus 13,7 pkt z minus 17 pkt w sierpniu. W jego przypadku wciąż jest jeszcze daleko do poziomów sugerujących nadmierny optymizm. W tym względzie różni się od wskaźników obrazujących nastroje w USA. Mimo pogorszenia koniunktury w ostatnich dniach nie wykazują osłabienia atmosfery. W ankiecie Investors Intelligence wciąż byków jest dwa razy więcej niż niedźwiedzi.