Chociaż początkowo WIG20 otworzył się na minusie, później było już tylko coraz lepiej. Co prawda zwyżkę o 1 proc. trudno uznać za objaw euforii, ale i tak jest to sukces, jeśli weźmiemy pod uwagę nieco szerszy kontekst. WIG20 odrobił w końcu połowę strat powstałych w wyniku korekty spadkowej z przełomu sierpnia i września i znalazł się najwyżej od ośmiu sesji.

O końcu korekty spadkowej nie można jeszcze co prawda mówić, bowiem indeks jest poniżej sierpniowego szczytu (2317 pkt), ale pocieszająca dla posiadaczy akcji jest sytuacja na rynkach zachodnich. Indeks Dow Jones Stoxx 600 zaatakował wczoraj sierpniowy szczyt, dając tym samym sygnał, że inwestorzy nie mają zamiaru zadowolić się dotychczasowymi tegorocznymi zyskami. To oczywiście dobrze rokuje kursom akcji na warszawskiej giełdzie.

Nawet jeśli WIG20 nie zdoła przebić sierpniowego szczytu, a podaż znów zacznie naciskać, to ostatnie dni i tak przyniosły już cenne wydarzenia z technicznego punktu widzenia. Silna przecena, a później silne odbicie doprowadziły do ukształtowania się lokalnego dołka (2117,1 pkt), który można traktować jako nowy poziom wsparcia. Bariera dla podaży przesunęła się o prawie 90 pkt w górę (wcześniej znajdowała się na wysokości sierpniowego dołka).

Obok nadrabiania zaległości względem indeksów zachodnich przez WIG20 uwagę zwracała wczoraj bardzo słaba postawa indeksu mWIG40, kojarzonego ze spółkami średniej wielkości. Nie tylko nie zdołał on zyskać na wartości, lecz spadł o 0,1 proc. Sytuacja jest zastanawiająca, ale w perspektywie jednego dnia nie warto chyba szukać dla niej fundamentalnego wytłumaczenia. Być może w gronie spółek z mWIG40 zabrakło po prostu wczoraj gwiazd, które swą zwyżką mogłyby wpłynąć na poziom indeksu. Do wniosku takiego można dojść, patrząc na "spokrewniony" z mWIG40 indeks sWIG80 (kojarzony z małymi spółkami), który zyskał niemal tyle co WIG20 za sprawą kilku "lokomotyw", przede wszystkim Impexmetalu (kurs podskoczył o prawie 30 proc.).

Warto przy okazji pochylić się nad pojawiającą się często w komentarzach tezą, że akcje średnich i małych firm są skazane na słabą postawę ze względu na wysokie wskaźniki C/Z (średnia dla mWIG40 to ok. 30, a dla sWIG80 blisko 100). Teza ta opiera się na przekonaniu, że oczekiwania inwestorów są zbyt wygórowane. Trzeba jednak pamiętać, że C/Z to jedyny wskaźnik prowadzący do sceptycznych opinii. Jeśli pod uwagę weźmiemy C/WK, to okaże się, że średnia dla firm z sWIG80 nie tylko nie jest wygórowana w ujęciu historycznym (1,22 wobec 4,25 u szczytu hossy w 2007 r.), ale jest o 30 proc. niższa niż średnia dla WIG20.