Chociaż rano rynki były na plusie, po południu dominował kolor czerwony. Na parkietach w Londynie i Frankfurcie niedługo przed zamknięciem notowań straty wynosiły po ok. 0,9 proc. Od spadków rozpoczęły handel giełdy nowojorskie, chociaż były one tam mniejszej niż po naszej stronie Atlantyku.

Inwestorów zniechęciły do zakupów akcji m.in. doniesienia z Niemiec. Jeden z członków ekipy rządowej w Berlinie przekazał anonimowo dziennikarzom, że jego gabinet nie zgadza się na połączenie obecnego funduszu stabilizacyjnego strefy euro – EFSF, z nowym mechanizmem ESM, który ma zacząć obowiązywać w połowie 2013 r.

Rano o możliwości połączenia obu mechanizmów – gdyby działały jednocześnie, spotęgowałoby to możliwości skupowania przez nie obligacji państw zagrożonych bankructwem – napisał „Financial Times", wskazując, że jest to jedna ze spraw do dyskusji na unijnym szczycie poświęconym strefie euro, który rozpoczyna się jutro i kończy w piątek. Ma to być przełomowy szczyt dla strefy, jednak jak widać tradycyjnie już przed jego początkiem pojawiły się problemy.

Ważne dla strefy euro jest też jutrzejsze posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. Najprawdopodobniej znów zetnie on stopy procentowe (z 1,25 proc. do 1 proc.), ale to, czy w końcu zdecyduje się na uruchomienie ilościowego luzowania polityki pieniężnej (skupu obligacji za „dodrukowane pieniądze), jest bardzo wątpliwe. Tymczasem wielu ekonomistów uważa, że tylko takie działanie może poprawić sytuację na rynkach na dłuższą metę.

Na giełdzie amerykańskiej dzisiejsze spadki oznaczają przerwanie serii dwóch sesji wzrostowych. Najwięcej w notowaniach na Wall Street traciły na początku sesji dzisiaj banki oraz firmy przemysłowe.