Relacje inwestorskie na giełdzie w zdrowiu i w chorobie

Jest taka ciekawa zależność na rynku kapitałowym. W okresie koniunktury, gdy spółki biją rekordy wyników, dziwnym trafem rośnie ich potrzeba komunikowania się z inwestorami.

Aktualizacja: 18.02.2017 09:42 Publikacja: 11.06.2012 01:03

Michał Masłowski

Michał Masłowski

Foto: Archiwum

W centrum Warszawy jest wówczas problem, żeby po zakończeniu kwartału wynająć sensowną salę, która nadaje się na konferencję prasową czy też spotkanie z inwestorami. Rośnie także potrzeba spółek do organizowania różnego rodzaju czatów, wysyłania mailingów, robienia dni otwartych w spółkach itp.

To oczywiście dobrze. Ja zawsze przyklaskuję tej pozytywnej aktywności spółek. Niestety jest również zjawisko odwrotne. Przy serii złych wyników jakoś nagle się okazuje, że spółki nie zamierzają organizować żadnego show podczas ogłaszania wyników, nie biorą udziału w spotkaniach z inwestorami, w zasadzie nie organizują i nie robią nic poza obowiązkowym puszczeniem raportu okresowego.

Po czym poznać spółkę, która prowadzi prawidłowe relacje inwestorskie? Która nie lekceważy akcjonariuszy i poważnie ich traktuje? Otóż ta aktywność w komunikacji nie maleje (albo przynajmniej maleje nieznacznie) w okresach dekoniunktury i powtarzalnych złych wyników.

Inwestorzy wbrew pozorom tego potrzebują! Jeżeli jest źle, to niech prezes takiej spółki przyjdzie na spotkanie i powie, co ma zamiar zrobić, żeby przerwać złą passę! Zdarza mi się dyskutować ze spółkami, zadając wprost pytanie: „Czy weźmiecie państwo udział w spotkaniu z inwestorami, podczas którego zostaną zaprezentowane państwa wyniki?" W odpowiedzi najczęściej słyszę: „Nie mamy czego komunikować". OK, ja rozumiem, że niepotrzebne nagłaśnianie złych wyników, „chwalenie się" nimi nie służy wizerunkowi spółki. Niestety zarządzający zbyt często mylą tutaj dbanie o PR z prawidłowo prowadzonymi relacjami inwestorskimi.

Są oczywiście spółki, które niezależnie od koniunktury, często mimo asysty profesjonalnych agencji PR/IR, generalnie nie do końca czują swój publicznych charakter i konieczność komunikowania się z inwestorami (patrz zeszłotygodniowy przypadek JSW). Ale na szczęście są też spółki, które nawet w bardzo ciężkiej sytuacji nie zapominają, że mają akcjonariuszy, klientów, dostawców itd. Mam tutaj na myśli PBG, która jest negatywnym bohaterem kilku ostatnich dni. Wnioskowi o upadłość towarzyszy jednak list prezesa spółki do akcjonariuszy, uruchomienie specjalnej infolinii, pełna informacja o sytuacji spółki na stronie internetowej.

W takiej sytuacji trzeba oczywiście mieć świadomość, że prawidłowa komunikacja spółki z otoczeniem nie jest jej największym problemem. Zarząd PBG walczy o poprawienie płynności, walczy o przetrwanie, i to jest jego najważniejsze zadanie. Ciekawy jestem jednak, ile spółek w takiej sytuacji odłączyłoby linie telefoniczne.

Giełda
Podaż wygrywa otwarcie lipca
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Giełda
Amerykańskie spółki technologiczne wybijają nowe szczyty
Giełda
WIG20 wciąż bez kierunku
Giełda
Udane półrocze na giełdach
Giełda
Sesja na przeczekanie przy bardzo niskiej aktywności
Giełda
Europejskie indeksy zyskują mimo święta w USA