Robert Sochacki (R.S.): Sam nowy minister finansów powiedział, że chciałby, aby oszczędności, które są teraz gromadzone w bankach, znalazły się na rynku kapitałowym. Wydaje mi się, że rynek się rozwija, tylko powoli. Mam nadzieję, że teraz wchodzimy w okres, gdzie te perspektywy rozwoju są lepsze, i sprawi to, że Warszawa będzie ważnym rynkiem na mapie Europy. Teraz jest moment, w którym będzie się to decydowało. Giełda tak naprawdę musi dawać zarobić. Jeśli nie daje zarobić, nie ma nowych spółek, to nie będzie też napływu kapitału. Też jednak liczę, że przed nami okres lepszego okresu dla giełdy.
Tylko jakie są podstawy ku temu optymizmowi? Inwestorzy, szczególnie ci indywidualni, nie szturmują rynku. Widać to chociażby po napływach do funduszy.
P.Sz.: Moim zdaniem wynika to z odcięcia klienta masowego, który obecnie jest zdefiniowany jako klient bankowy, od podmiotów rynku kapitałowego. Odgórna konsolidacja, która zaszła w grupach bankowo-ubezpieczeniowych, czyli chociażby wciągnięcie TFI w struktury banków, odcięcie niezależnych podmiotów, sprawiło, że te mają utrudniony dostęp do masowego klienta. Co można byłoby zrobić? Przydałoby się znieść albo zmienić te regulacje, które doprowadziły do takiego zjawiska, bo to prowadziłoby do większej konkurencyjności na rynku. Teraz ona zanika.
A czy same podmioty rynku są w stanie coś zrobić, by faktycznie przyciągnąć inwestorów?
R.S.: Wydaje mi się, że jak najbardziej mogą. Patrząc na różne domy maklerskie, pomijając oczywiście XTB, nie mamy spektakularnych przykładów zmian, wprowadzania nowości i innowacji, które faktycznie pchnęły ten rynek naprzód. Spotykamy się co roku w Bukowinie Tatrzańskiej, rozmawiamy o tym, co należy poprawić, i w zasadzie pojawiają się cały czas te same tematy. Mówi się obecnie dużo o XTB, ale to też wynika z tego, że brakuje innych tematów w branży. Zgadzam się z tym, że w dużej mierze też odpowiadają za to banki. One trzymają klientów dla siebie, regulacje nie pomagają w tym, aby wyjść z szerszą ofertą do klientów indywidualnych. Oprócz tego, że rynek musi dawać zarabiać, muszą się na nim pojawiać nowe spółki, te regulacje muszą też być takie, by faktycznie sprzyjały długoterminowemu oszczędzaniu na rynku kapitałowym, tak aby nie było upośledzenia inwestowania na giełdzie względem chociażby nieruchomości.
Rynki w ciągu ostatnich 30 lat bardzo mocno się zmieniły. W przypadku rynku amerykańskiego można mówić chociażby o pasywnej rewolucji. A co z Polską? Czy branża TFI czuje na sobie oddech pasywnej konkurencji?